WARSZAWA NIE DA SIĘ NIE LUBIĆ
jak ktoś mówi, że warszawa jest brzydka to ja nie wiem gdzie był i co widział. sam jesteś brzydki. jak komuś w warszawie nieładnie, niech jedzie do dowolnej stolicy europejskiej na naszej szerokości geograficznej – kamieniczek, katedr i pałaców znajdzie tam do wyrzygania.
na relację z pierwszej z czterech stolic zaplanowanych na sierpień (do ostatniej trafimy na kilka minut przed północą 31-ego) złożyły się w sumie dwa półsamotne weekendy. pierwszy, bo tomek jechał na taką konferencję dla geeków, na której dają koszulki i stwierdziłam, że co ja jestem, nie będę sama w domu siedzieć. drugi – żeby dokończyć ten pierwszy.
nie zwiedzałam w pojedynkę odkąd tomkowi rok temu w rydze wysiadły kolana i dałam mu posiedzieć godzinę w spokoju. muszę powiedzieć, że jest to dosyć przyjemne. ale przyjemniej jest na drugi dzień się z kimś jednak spotkać, a jeszcze jak zostaję nakarmiona po królewsku (sałatka z czubatą łychą majonezu, żeby mnie utuczyć), to już w ogóle łzy szczęścia.
do narodowego poszłam bo było otwarte od 10, a wszystko inne od 12. miało być ‚meh.’, a w zachęcie ‚wow!’ a wyszło dokładnie na odwrót. można oczywiście pójść na xix wiek zobaczyć babie lato czy bitwę pod grunwaldem (zatkało mnie. niezły kicz ta bitwa, ale wygrywa skalą). a można skręcić do galerii sztuki xx i xxi wieku i spędzić czas poświęcony na malczewskich i spółkę o wiele pożyteczniej.
kolejny przystanek to muzeum sztuki nowoczesnej. polecam ku zadumie wizytę w najważniejszej państwowej instytucji prezentującej rodzimą sztukę współczesną, która kisi się w starych pawilonach. jeszcze raz: tate modern, stedelijk w amsterdamie czy nawet kumu w tallinnie vs. pawilony meblowe na pańskiej. zostawiam tu obecnym pod rozwagę.
sady żoliborskie. faktycznie piękne miejsce, wzorcowo odnowione. musicie mi uwierzyć na słowo, bo zemściła się na mnie decyzja o nie-braniu innego obiektywu niż 50 mm, a który na sadach mogłam o kant dupy potłuc, bo był za długi. dlatego polecam powojennymodernizm.com – tu opisują sady w ogóle, tu w szczególe.
muzeum plakatu w wilanowie. bardzo przyjemnego oczopląsu można dostać.
i kilka luźnych obrazków na koniec, bo już nie chce mi się pisać, ale wam na pewno chce się oglądać.