ANALOG: LATO II
tak jest, był kolorowy mix eli lato 2013, przyszła pora na czarno-biały mix eli (i tomka) lato 2013.
trochę oszukane, bo akurat na czarno-białym filmie robiłam mało, ale tu się coś przerobi z koloru (bystre oko albo mądra głowa od razu się zorientuje, które są oszukane), doda kilka zdjęć tomasza (w razie czego powiem że po takim czasie nie pamiętam czyje jest czyje) i set jak malowanie jest? jest.
pentax me super + foma fomapan/rollei retro. wywołanie, suszenie pod prysznicem i skany – tomasz adamski.
obiady wtorkowe. dominiczka w starej baśni.
obiecałam pokazać, czemu podobała mi się wystawa ‚małpi gaj’ małgorzaty dmitruk. dwa słowa: wielki zeszyt w kratkę pokryty rysunkowym pamiętnikiem z dzieciństwa przeżytego na przełomie lat 70 i 80, po którym można chodzić.
przed tymi lustrami w amsterdam museum staliśmy dłużej niż nad jakimkolwiek eksponatem. tak naprawdę to ja robiłam to zdjęcie z biodra (a tak naprawdę to nie).
w ogóle to oba loty na/z islandii mieliśmy z/do berlina, więc spędziliśmy tam dzień z hakiem. zdjęć zrobiłam tyle, że biedarelacja to i tak za dużo powiedziane. jeszcze za pierwszym razem jakoś dawaliśmy radę, ale drugi dzień wyglądał tak, że po obiedzie padliśmy bez przytomności na trawie pod parlamentem. a potem to już dawaj na polskiego busa do poznania.
w każdym razie nawet dobrze się składa, że foty są czarno-białe, bo najpierw poszliśmy na topographie des terrors, a tam i tak nie było kolorowo.
i do neue nationalgalerie, tzn. poszłam ja. ktoś inny sobie w tym czasie odpoczywał. pod bauhaus archiv – znów adamski zgarnął godzinke odpoczynku. ale już do helmuta newtona dał się zaprosić i nogi bolały nas prawie po równo.
a tu już islandzka czkawka. poniżej tomasz na minutę przed swoją przygodą. my w kurtkach, czapkach i szalikach czekamy, aż spełni sie jego marzenie o popływaniu w ciepłej wodzie. niestety, popływać popływał, ale jak wiemy z historii, już w suchy ręcznik nie było dane mu się wytrzeć.
hekla. w nagrodę, że tak blisko podjechaliśmy, mogliśmy podziwiać wulkan w całej okazałości – normalnie przez 364 dni w roku jest zakryty chmurami (dane zmyślone).
jak to dobrze, że mieliśmy dwóch kierowców. nie musieli się nawet przesiadać, żeby się zamienić.
gdzieś na reykjanesie. nie widać, ale tam śmierdzi.
i ponownie don tomasz, bez swojej nałożnicy (ustawianie ostrości jest dla słabych).
jest jeszcze kilka zdjęć chamskiego adamskiego, ale więcej go nie polecam, bo już zaczyna coś gadać w domu że jest zbyt popularny, żeby sprzątać.
whale watching w husaviku. od początku czułam, że nie będzie dobrze.
gorące źródła w landmannalaugar. niestety tomasz zapomniał laczków z samochodu, więc się nie wykąpał.
latarnia reykjanesviti i ostatni dzień na islandii.
po raz pierwszy od dawna mogę komuś powiedzieć ‚debilu, tylko nie w szczepionkę!’ (serio boli). ale chyba warto, skoro za miesiąc o tej porze będziemy wracać z miejsca, gdzie jest bardzo ciepło i żyją słonie!