A CZY TY BYŁEŚ JUŻ NA KONTENERACH W TYM ROKU?
Bo jak nie, to radzę się pospieszyć. Jeszcze tylko 4 miesiące będą otwarte. Żadne tam truskawki na rynku, ani jak mama pozwala jeść lody. Lato jest, jak są Kontenery. Czyli od 1 maja do 31 sierpnia.
No dobra, ale może nie wszyscy tutaj są z Poznania. Kontenery, czyli co? Myli sie ten, kto uważa że KontenerArt to tylko miejsce gdzie się pije piwko ze znajomymi nad rzeką.
Kontenery uczą: żeby nie drzeć ryja po nocy bo może to przeszkadzać innym. Że publiczne nie równa się niczyje, a o dobro wspólne warto dbać wspólnie. Więc jeśli przyszedłeś wypić piwko ze znajomymi nad rzeką, to fajnie, cieszymy się – ale butelki wyrzuć do kosza i nie zostawiaj petów w piasku, bo bawią się w nim dzieci.
Kontenery bawią – codziennie. Koncert albo set didżejski, warsztaty, wystawa, spotkanie. Polecam śledzić kalendarium. Zaraz obok jest/będzie plaża miejska. A jak plaża, to i leżaki – jestem psychofanem leżaków, testuję wszystkie miejscówki po kolei.
Kontenery pokazują, że Poznań przecież leży nad rzeką (jaka by ona nie była. Ponieważ jestem z Płocka, dla mnie rzeka jest wtedy, kiedy most nad nią ma kilometr długości). I że nie warto kisić się w domu, a wyjść na słońce, ale tego powinni was nauczyć rodzice.
Nie znam się, to się wypowiem: we Wrocławiu sypią dopiero piach nad Odrą, Katowice mają ersatz plaży pod centrum handlowym; no, jedynie Warszawa postarała się bardziej z Tematem Rzeką i Zielonym Jazdowem – ale nie sądzę żebyśmy mieli co porównywać. Całą Polskę zapraszam do poznania, możemy kogoś przenocować na kanapie. Nagadałam się, to teraz obrazki. Żeby nie było, że kłamię.
Myślę sobie: strasznie słabe to zdjęcie po prawej, ale brakuje mi jakiegoś do pionu. A że Olek tak strasznie chciał być na blogu… niech ma. Olek to ten duży, w czerwonym. Na ogół dobry chłopak, chociaż pamiętam jak miał do nas przyjść na planszówki, specjalnie dla niego zrobiłam bezglutenowe mandarynki, a on się nie pokazał. Moje serce pękło wtedy na tysiąc kawałków.
Warzywny grill. Specjalnie napisałam „warzywny”, bo jakbym dała „wege” to połowa zamknęłaby przeglądarkę pod zarzutem hipsteryzmu. Nie mogliśmy się doczekać aż nasze bakłażany dojdą, więc zjedliśmy półsurowe. Proszę się nie martwić, nic mi nie było. Nie takie rzeczy się jadło.
Buty ubrudzone w czynie społecznym to żaden wstyd, to powód do dumy. Zresztą, już uprane. już znowu brudne.
Bo właśnie, w tym roku będę społeczniakiem! Pierwszy czyn społeczny mam już za sobą. 1 maja powstała ławka darniowa przy plaży miejskiej. I ja tam byłam i buty ubrudziłam. Okazało się, że byłam jedyną osobą niezrzeszoną, która po prostu przeczytała na facebooku że ludzie robią coś fajnego i przyszła pomóc. Nie łyso wam poznańscy hipsterzy? A chcę powiedzieć, że jestem ostatnim kandydatem na społeczniaka na świecie. Ostatnio robiłam kwestionariusz typów osobowości i zaznaczałam same „boję się rozmawiać z obcymi ludźmi”, „dbam najpierw o własne potrzeby”.
Więc jak będziecie siedzieć na nowej ławce (ale poczekajcie dwa tygodnie, aż sie ukorzeni), wspomnijcie mnie czule. A jeszcze czulej poznańską grupę Tasak, bo to oni wymyślili i zrobili 99% roboty. Ja swój procent podzieliłam jeszcze między Tomka (który prosił żeby przekazać, że nie mógł kopać bo źle się czuł) i latanie z aparatem, ale zawsze to parę machnięć łopatą i kilka metrów trawy z rolki więcej.
Jeśli znajdzie się chociaż jedna osoba, która też by takiego wała chciała usypać albo zaproponować coś swojego, jutro (05.05) o 18:00 na pierwszym spotkaniu z cyklu wSPOŁEM ma szansę zgłosić własną inicjatywę albo przyłożyć dwie lewe ręce do innych pomysłów. Wbijać! Żebym się następnym razem nie okazało, że znowu sama przyszłam.