MARZENIE HIPSTERA: PARK NARODOWY UJŚCIE WARTY
Niespodzianka! Zabieram was dzisiaj ze smrodów i wyziewów wielkiego miasta, Nowy Jork nie zając. W zamian obiecuję landszaft na landszafcie, szalone krowy i słodkie koniki. Mało? Podbijam stawkę: będa landszafty, krowy i konie – o wschodzie słońca. Każdemu w życiu należy się odrobina kiczu. Macie trochę i wy.
Żeby nie było że cudze chwalicie, a swoim gardzicie i tylko zagramanica nam w głowach, przedstawiam najbardziej hipsterski park narodowy w kraju. Jest tak niszowy, że nikt o nim nie słyszał. Biebrza jest zbyt mainstreamowa, tam Warszawiacy na weekend jeżdżą. Prawdziwi hipsterzy pojechaliby do Parku Narodowego Ujście Warty. Kurtyna!
Nikt mi nie powie, że podróże nie kształcą. Nas wykształciła podróż na tegoroczny Woodstock drogą krajową numer 22 na Kostrzyn. Jedziemy, a tam krajobraz jak po powodzi. Park Narodowy Ujście Warty? WTF, to chyba jakiś nowy. Nie znam, ale już mi się zaświeciły oczka na myśl, że pewnego dnia tu przyjedziemy – i poznam.
Pierdu pierdu, ale po co w ogóle się tam pchać? A żeby zrobić takie zdjęcie – to pies?
Przyznaję, mam ciągotki do kiczu. Im ładniejszy widoczek, tym bardziej odczuwam guilty pleasure. Też chcecie taką zrobić? Warunek jest tylko jeden – trudny, ale nie niemożliwy do spełnienia: przyjechać przed wschodem słońca (albo nie przyjeżdżać wcale).
Wszystko co naj dzieje się, jak w książkach o wampirach, przed świtem i do półtorej godziny po. Mgła znika, ptaki odlatują, cienie się skracają. Zaczyna się robić zwyczajnie zwyczajnie; a komu by się chciało jechać na zwyczajnie?
Nawet jeśli google mówi, że jest pusto na drodze i spokojnie zdążycie, bierzcie poprawkę, że może trzeba będzie omijać krowy na drodze (a wcale nie jest tak, że uciekają na widok samochodu), albo że mapa na stronie jest trochę jakby niedokładna. Dajmy im czas, to też najmłodszy park narodowy w kraju (established in 2004), na pewno się nauczą, że mapy na stronie się embeduje, a nie wrzuca jako jpgi narysowane w paincie. A trafić i tak pomogła nam anonimowa babcia idąca na jutrznię.
Na parkingu sporo samochodów. Już się przestraszyłam że nie taki głęboki off, ta nasza wycieczka. Na szczęście to tylko wędkarze, oni nie włażą w kadr.
Ścieżka przyrodnicza „Ptasim szlakiem” nie brzmi może przekonująco, ale tym lepiej dla nas – miało być alternatywnie. Ścieżka ma 2 km – można je przejść, a można przejechać rowerem. Rowery mamy akurat na taką wycieczkę. Wigry z bagażnika i ruszamy w trasę. Hit the road, Jack!
Byłam pewna że to szron i zamarznie nam nawet kawa w termosie. Niewiele jest rzeczy milszych na świecie, niż kiedy szykujesz się na wielkie zimno, a dostajesz przyjemne ciepło (to nie był szron, to babie lato).
Fauna ujścia Warty to tysiące ptaków, setki krów, dziesiątki koni i jeden lis. Ptaki jestem w stanie zrozumieć, krowy też, ale skąd te konie, to do dziś się zastanawiam.
11 miesięcy czekałam na tę chwilę, żeby usiąść jak człowiek na zimnych betonowych płytach, siorbać kawę z temosu i memlać pierwsze rogale świętomarcińskie w tym roku. Ta chwila kosztowała mnie zwolnienie lekarskie, ale dla takich momentów warto zaziębić dupę i chodzić z katarem przez tydzień.
Jak tak na nas patrzę, to może i nie jesteśmy piękni. Może nawet nie mamy wielkiego serca. Ale Tomek jest dobrym kierowcą, a ja ładnie sprzątam, więc to nie jest tak, że nie mamy zalet.
Ale nie powiedziałam, po co naprawdę przyjeżdża się nad Ujście Warty. Mgiełka, słońce i kucyki to połowa prawdy: resztę klimatu robią ptaki i chociaż znam się na nich tyle, że wiem że małe to wróbelek, a duże bocian, to nawet takie nieuki zauważą, że tysiące gęsi w jednym miejscu to jednak jest coś niezwykłego. Nie miałam ambicji ich fotografować, mój najdłuższy obiektyw ma 85 mm – z czym do ptaków? Nawet na wiewiórki w parku jest za krótki. Ale jak ktoś wie, że lubi albo mógłby polubić obserwowanie ptaków – właśnie znalazł swoje miejsce na ziemi. To znaczy ja mu znalazłam, nie ma za co. Pięć złotych.
Wypad jesienią to małe miki w porównaniu z porą roztopów. Warta potrafi wtedy rozlać po horyzont. Coś za coś, bo część ścieżek znika, ale od czego są wodery i polopiryna? Zapraszam z nami w marcu, mamy 3 miejsca w samochodzie. Wpisowe na wycieczkę: lornetka i coś słodkiego do kawy.
Oczywiście tras jest trochę więcej niż jedna, co to byłby za park z jedną ścieżką? Wszystkie brzmią jednakowo kusząco („Mokradła”, „Szlak derkacza”, „Przyrodniczy Ogród Zmysłów”). Są piesze dla piechurów i rowerowe dla masonów i cyklistów. Są wieże widokowe (najwyższa czynna pon-pt 7:30-15:30, brawo!), kajaki i rowery wodne w Słońsku. Czego nie ma: biletów wstępu.
Wydrapał ktoś dla was kiedyś serduszko na korze drzewa tak jak pan bóbr dla pani bobrzycy? Dla mnie też nie. Bobry to najbardziej romantyczne zwierzęta ever, z tego wynika. Na pewno bardziej romantyczne niż Tomasz Adamski (na ostatnim zdjęciu).
Mierzi mnie jak ludzie kończą posty przymilnym: a Wy? Jaki polecacie serial? Jakie są Wasze sposoby na sraczkę? Ale dzisiaj wyjątkowo poproszę o pomysły na weekend za miastem (może być w innym mieście). Może być na maila, żeby nie było, że kupuję komentarze: elzbieta at niesmigielska.com.