OPOWIEŚĆ PRZEDWIGILIJNA
Wiecie, jak jest: przesada w jedną stronę oznacza że prędzej czy później odbije nam w drugą. Ta sama sinusoida kazała nam najpierw kupować ciuchy na kilogramy w Primarku, a teraz żyć slow, jeść burgery i wybierać młodych polskich projektantów.
Więc jeśli w zeszłym roku nie mieliśmy nawet kawałka choinki, było więcej niż pewne że teraz będę siedzieć na pintereście, będę piec pierniczki, mozolnie je zdobić, a nade wszystko będę robić zdjęcia i wrzucę je na bloga jako opowieść przedwigilijną.
Ostatni raz na pinterest.com wchodziłam w 2012 i wtedy jeszcze jako tako mogłam robić szał choinką 2 + 3d (stamtąd zresztą zerżniętą), ale pod moją nieobecność rękodzieło eskalowało. W 2014 roku nasza choinka z taśmy to pikuś; trzeba mieć naprawdę mocne nerwy żeby na pinteresta wejść, znaleźć czego się szuka, i wyjść.
I tak niedzielne przedpołudnie spędziłam w dresie, nakurwiając przy playliście 80s SMASH HITS bałwankowe zawieszki do prezentów – i nie wstydzę się do tego przyznać. Wstyd to kraść i powiedzieć którą piosenkę z playlisty lubię najbardziej.
To więcej niż pewne, że za rok na hasło ‘święta’ wzruszę ramionami i splunę. Ale święta AD 2014 niech będą słodkie do porzygu. Uczuleni na lukrowane pierniczki i renifery – lepiej wyjdźcie od razu, po co się męczyć. Ale jak zostaniecie to znajdziecie kilka smaczków, więc może warto.
Wiecie co jest najlepsze? Nie mam ani jednego zdjęcia samej choinki. Słowo harcerza: nasz pierwsza żywa choinka istnieje. Stoi, kłuje, kot ją obgryza, a jak kot ją obgryza to sypią się igły i trzeba zamiatać.
Opowieść przedwigilijną zaczniemy od końca: w sobotę mieliśmy gości.
Przyjęcia u Adamskich, ze względu na liczbę chętnych i skończony metraż (43 m2 bez choinki, 34 m2 z choinką i kotem), muszą być biletowane. Warunkiem wstępu był prezent. Warunkiem prezentu była niska cena i własnoręcznie wykonanie. I powiem Wam że ludzie pod presją potrafią wyczarować cuda, najchętniej zgarnęłabym całą pulę dla siebie.
Okazało się, że Tomek był jedynym facetem pozostającym w związku, który zrobił swój prezent sam. Wstydźcie się chłopaki, żeby dziewczyny za was musiały zdobić kubeczki i wykrawać z filcu!
Ja zrobiłam to, co umiem najlepiej – zdjęcia. Nowy Jork: zestaw 5 pocztówek w jakości HD to idealny prezent dla Ciebie i Twojej rodziny. Gotowe do wysłania w 5 minut. Wyprodukowane w 100% ze szczęśliwej celulozy z wolnego wybiegu.
Teraz pierniki. W sumie to nie lubię piec. Próbowaliście kiedyś zagnieść ciasto w pomieszczeniu które ma 4 m2,
w tym 0,5 m2 blatu roboczego (dla utrudnienia dodam, że podłogi i blaty są czarne)? Już widzę jak byście lubili piec na moim miejscu.
Co dwa zestawy do dekorowania pierników, to nie jeden. Zdobiłyśmy kolektywnie z Dominiką i muszę powiedzieć, że ta dziewczyna zdetronizuje mojewypieki.com, uważajcie na nią!
Do tego ma 2 fakultety; jest nie tylko oczytana, ale i pisze o książkach. Dziewczyna na medal. Sorry chłopaki, od wczoraj zaklepana.
Po latach wyszedł z naszego kota pieszczoch, hehe. Kto by pomyślał, że ten gnojek będzie się łasił o głaski?
Rzadko mi się zdarza mieć przed sobą kogoś tak ładnego i cierpliwie znoszącego 5 ujęcie pod rząd bo nie mogę złapać ostrości (autofocus jest dla słabych i tych, których stać tylko na obiektywy manualne). W ten sposób Dominika ma zdjęcia na bloga i ja mam zdjęcia na bloga. Win-win.
Pod koniec dołączył do nas nie kto inny jak Tomasz. Brak komentarza na widok jego pierniczka będzie najlepszym komentarzem. Tomek z kolei twierdzi, że on tylko spełniał nasze oczekiwania względem siebie. Serio? Ja oczekiwałam serduszka „dla najlepszej żony na świecie”.
Swoją drogą, Tomek jest tak precyzyjny, że przyjęliby go na zegarmistrza. Albo sapera. Synu, marnujesz się w tym programowaniu.
Portrety z naszymi pierniczkami. Ile razy patrzę na siebie, tyle razy się przekonuję, że niektórzy ludzie nigdy nie powinni opuszczać swojej strony aparatu.
Co jeszcze można wymodzić na święta? Proste: wydrukować własnoręcznie zrobione techniką linorytu kartki na warsztatach pracowniki grafiki w CK Zamek.
Linoryt to taka technika druku, w której bierzemy kawałek linoleum i wycinamy w nim obrazek. Matrycę pokrywamy farbą i odbijamy na papierze pod prasą.
Moja kartka przedstawia grumpy jelonka w czapce Mikołaja, +100 do oryginalności.
Wycinanie w linoleum jest jak wycinanie skórek przy paznokciach. Uwielbiam wycinać skórki; żałuję, że mam ich tak mało i że rosną tak wolno. Ludzie w stresie gniotą baloniki wypełnione mąką ziemniaczaną, a ja polecam rycie dłutkiem w linoleum. Metr kwadratowy kosztuje 20 zł, sprawdzałam.
To nasze kolejne warsztaty z Dominiką w ramach europejskiego programu szukania życiowego powołania. Wiemy już, że z gliny wiele nie ulepimy, ale może jeszcze zostaniemy gwiazdami linorytu.
Jednego grumpy jelonka mogę komuś wysłać (może dojdzie na wielkanoc), wpisujcie miasta, a także ulice, numery domów i kody pocztowe.
Wesołego Trele Morele! I, gdybyśmy się już nie zobaczyli*, szczęśliwego Trololo!
*To nie jest takie śmieszne, dziś poleciał mój aparat do naprawy. Czuję się jak bez ręki, mam nawet bóle fantomowe.