niesmigielska.com | blog, fotografia, podróże, suchary

Słabe żarty, mocne zdjęcia. Blog fotograficzny z podróżniczym zacięciem.

Co u ciebie zimą?
co u ciebie?

Co u ciebie zimą?

Vox populi, vox dei. Miałam wątpliwości, ale podobno pokazywanie co u mnie jest HOT. Skoro tak, niech sobie będzie – ale rzadziej. Raz na dwa miesiące to i ja coś wygrzebię, i Wy się nie znudzicie.
Lecimy z tym koksem, bo jest go sporo do przerzucenia. Zapraszam na subiektywny jak nie wiem co przegląd wydarzeń z życia. Edycja zimowa, a przynajmniej tak by wynikało z kalendarza. Jako caloroczny rowerzysta niespecjalnie tęsknię za zimą, ale żeby nawet raz w tym roku śnieżką nie dostać przez plecy? Jakoś tak nieswojo.

Uwaga, post zawiera zakamuflowaną goliznę. A fuj!

Nie ma cyklu „co u ciebie?” bez kota. Tak naprawdę te posty powstają pod naciskiem kociego lobby. Mamy umowę – ja robię kotu profilowe na facebooka, a w zamian możemy mu sprzątać rzadziej kuwetę. Fair enough.
Wszyscy wiedzą, że koty całymi dniami nie robią nic innego, tylko planują jak zabić właściciela. Nie inaczej w tym przypadku.
Kejter waży opcje: czy zrobić to klasycznie – rzucić się śpiącemu Tomkowi do gardła? (A nie, tak to przecież koty zabijają śpiące dzieci.) Czy po prostu zadusić swoim ciężarem? A może subtelnie, postawić raczej na trwałe okaleczenie niż śmierć – kastracja termiczna przez kładzenie się na jajkach (nie pokazane na zdjęciu)?

swiatowy dzien kota

Skoro Tomek mówi, że nie chce wyprawiać urodzin dla koleżanek i kolegów z klasy, to znaczy, że chce, ale się boi, że nikt nie przyjdzie. Też bym się bała jakbym była nim – dlatego rozwiązaniem jest przyjęcie niespodzianka. Jak nikt nie przyjdzie to można udawać, że nie było tematu.

Surprise party tips & tricks:
1. Najtrudniej jest znaleźć sobowtórów znajomych jubilata. Potem już idzie z górki.
2. Tajna grupa na facebooku to dobry pomysł. Pod warunkiem, że nie pozwolisz osobie zaskakiwanej bawić się swoim telefonem na godzinę przed godziną zero – pomocny facebook wysyła powiadomienie. A jeśli nawet pozwolisz, może nie nazywaj wydarzenia: „26 URODZINY TOMKA ADAMSKIEGO!!!!11”, tylko jakoś inaczej. Wszystko jest lepsze, nawet „XIX Spotkanie Młodych Lednica2000”.

Dmuchanie świeczek na quasi-torcie z szarlotki. Jaki jubilat, taki tort.
Tomasz Adamski. Chamski since 1989. Nie wygląda, prawda?



O tempora, o mores. Podobno do roku 2017 ludzie przestaną na imprezach pić alkohol – będą się bawić tylko przy planszówkach.


Ostatni raz poszliśmy na łyżwy – dla mnie to był ostatni raz w sezonie, dla Tomka ostatni raz w życiu po tym jak się przewrócił i rozwalił kolano (analogicznie, na rolkach nie jeździ od 2011), a potem w Rzymie musiał biedny kuśtykać.
Z tego by wynikało, że na miesiąc przed planowanym wyjazdem należałoby zawiesić każdą aktywność fizyczną: łyżwy, rower, schodzenie po schodach, wychodzenie do pracy.

Przyznam się do czegoś okropnego: zawsze mi się wydaje, że Tomek przesadza. Męska rzecz – rozczulać się nad sobą. Dopóki sama nie złamałam kulasa. Składam oficjalne przeprosiny.



Mieszkasz w Poznaniu i poszedłbyś na spacer, ale nie wiesz gdzie a Parkiem Sołackim już rzygasz? Służę: idź na szachty!
Połowę obeszliśmy jesienią i jeśli dokończenie spaceru zajęło mi dwa miesiące, to tylko dlatego że polowałam na zimowy dzień i skute lodem stawy. A o taki było ciężko w Poznaniu w tym roku. Oj, jak ciężko.
Szachty niezależnie od pory roku – polecam. Są już alejki, ławeczki i punkt widokowy – spieszcie się, zanim przyjadą imigranci i zaczną sprzedawać selfie sticki i parasolki. (Przyp. red.: pisałam te słowa jeszcze przed kryzysem migracyjnym, dzisiaj przyznaję, że wydają się mocno niesmaczne).


Opuszczone sanki! Mniejsza, czy właściel utopił się w gliniance, bierzemy?

Mieszkasz w Poznaniu i zjadłbyś coś słodkiego, ale nie wiesz co? Idź do Łasucha, nadal nie będziesz wiedział co wybrać, więc wybierzesz wszystko. Jeden z najmilszych (&najmniejszych) lokali typu kawa&ciastko na mieście. Odwiedzajcie.

Trzymam rękę na pulsie jeśli chodzi o poznańską gastroscenę i trzymam kciuki za każdy nowy biznes, co pozwala mi zagłuszać wyrzuty sumienia za każdym razem jak jem na mieście. O co chodzi, przecież wspieram lokalną przedsiębiorczość, wszyscy się bogacą. No tak czy nie?


Potraktujcie poniższe zdjęcia jako zapowiedź. Soon, Dominika i Michał będą mieli najpiękniejsze zdjęcia ślubne na świecie (jak tylko kupię obiektyw z autofocusem i ogarnę fotografowanie z zewnętrzną lampą). W przeciwnym razie będą mieli najśredniejsze zdjęcia na świecie, ale zawsze lepsza taka pamiątka niż żadna.

Mieszkasz w Poznaniu i wybrałbyś się na jakiś festiwal podróżniczy? W tym roku już za późno, ale dobra wiadomość jest taka, że macie 11 miesięcy na zapoznanie się z festiwalem Na Szage. Rok temu obiecałam sobie, że wezmę udział w jakimś konkursie i w efekcie w tym roku wyjechałam obładowana fantami (m.in. voucher na kajaki i najgorsza książka na świecie – przez grzeczność nie powiem jaka, ale trudno o mocniejszy dowód na to, że bloger to NIE pisarz). Ma się ten refleks.
Sobotnie prezentacje nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenie, bo wieczorem na scenę wszedł w klapkach pan Olek Doba i wszystkich pozamiatał – jeszcze zanim zaczął opowiadać.

Zawsze z wyjazdów do rodziców przywożę 5 rzeczy: 3 kilo nadwagi i 2 giga zdjęć. Już wszyscy się ode mnie opędzają, bo robię foty każdej łyżce pomidorówki i każdemu pierogowi, ale jedni piszą wiersze o tym co dla nich ważne, a inni robią o tym zdjęcia. Każdy orze jak może.




Płock to nie tylko Audioriver, Reaggeland który raz jest, a raz go nie ma i Cygańska Noc, która niestety jest zawsze.
Znałam tu kiedyś każde podwórko i każdą dziurę i z pełną odpowiedzialnością mogę polecić miasto Płock na city break. Dla miłośników secesji i fanbojów murali. Podwórka mamy wręcz wyborne. Możesz zjeść obiad w wieży ciśnień a 10 minut później przetrawić go na plaży. ZOO jest na wypasie, a nieprzesadnie rozległe.
Jest nawet taka piosenka: Płock, moje miasto. Moja mama piecze ciasto. Akcja zaczyna się od 1:40. Piosenki nie polecam, ale miasto – tak.


A czy w Waszej szkole pod podłogą znaleziono szkielety? Bo w mojej tak.
Miałam tę przyjemność spędzić 3 bardzo fajne lata w najstarszej nieprzerwanie działającej szkole w Polsce. Lektury omawialiśmy w XIV-wiecznym, a na klasówkach z chemii ściągałam w XVII-wiecznym skrzydle. Kible, w których palono papierosy to już wiek XX, a na wuefie nie ćwiczyłam w części zbudowanej po 2000 roku.

Więc, tak na przykład wygląda nasza aula. Przypomnij sobie aulę w swoim ogólniaku. Spójrz jeszcze raz na naszą. Czy w twojej auli były polichromie na ścianach i suficie? Tak myślałam. Nie martw sie, po prostu twoja aula nigdy nie była kaplicą.

But wait, there’s more! Wisienką na torcie jest muzeum oraz wieża z obserwatorium na szczycie. I jak tylko będzie otwarte dla zwiedzających to nie ma takiej wymówki, która was zwolni od przyjechania do Płocka.


50 faktów, których o mnie nie wiecie: #1 mam czarny pas w obżarstwie. Przez większość czasu umiejętność ta pozostaje w uśpieniu, ale wystarczy przekroczyć próg rodzinnego domu i coś we mnie pęka. Wszystkie 7 żołądków robi na pełnych obrotach. Rozpędzam się w 7 sekund do 1000 kcal. Dlatego nie pytajcie mnie, ile faworków zjadłam. Pytajcie, ile tuzinów.

Mówcie sobie co chcecie, ale moja mama robi lepsze faworki niż Twoja. Moja mama z kolei na czarny pas w robieniu faworków.
Mama Tomka sama robi ciasto francuskie i lepi 1000 pierogów w godzinę. Nie zadzierajcie z naszymi mamami.









Wyjazdowo: Rzym nadal czeka na swoje 10 (2x po 5) minut. Spoiler: w następnym odcinku oglądamy tzw. epicki zachód słońca, korzystamy z toalety u papieża i jemy kolację z Johnnym Deppem. To znaczy Johnny Depp i my jemy w jednym lokalu. Bez ściemy.

I wzruszająca opowieść w dwóch rozdziałach o poszukiwaniu śniegu i spełnianiu marzeń. Góry we mgle, góry w słońcu. Do wyboru, do koloru – tylko na nieśmigielska.com.


Written by Nieśmigielska - 11/03/2015
  • Prawo dżungli, oho! W Turcji zawsze w to gramy po pijaku. Kolega był na erasmusie w Poznaniu i przywiózł na pamiątkę :)

  • Ale czad! Będziesz robić zdjęcia na ślubie! Strasznie jestem ciekawa efektów końcowych;) I obstawiam raczej tą pierwszą, optymistyczną wersję;)

    A z tym foceniem wszystkiego w domu rodzinnym… tak, skądś to znam;)

  • Mo.

    Ha! Wiedziałam, że znajdziesz tematy na wpisy. I czas. Podobnie jak wiem, że to ja Cię trochę zmobilizowałam ( wszak mój komentarz z kiedyś tam, że złamana noga w pisaniu przeszkadzać nie powinna był drwiąco-ironiczno-mobilizujący :), czego mogłaś nie zauważyć. Jak następnym razem będę w Poznaniu topójdę wszędzie tam gdzie polecasz. Oj pójdę. A aula boska, i to nie dlatego, że była kaplicą. I jeszcze mnie rozczula ta pupcia w rajstopkach :)

    • akurat ten wpis miałam przygotowany z gory bo miałam go wrzucić jak tylko wrócimy z gruzji :) ale! sporo innych zdjęć powstało z okazji bycia kuternogą i niewykluczone że coś sie z tego urodzi.

  • L.

    muszę do poznania pilnie po tym wpisie. zajmiesz się mną?
    zjadłabym ciasto francuskie mamy tomka, przyznam. oj, jakbym zjadła.

    • tak samo pilnie jak zawsze? (hehe). wiem, że napisałaś to zdanie żeby mnie przedrzeźnić, ale jeśli po wielkanocy dostaniemy paszteciki z ciasta francuskiego do chaty to zamrożę kilka i Ci wręczę uroczyście na granicy polsko-niemieckiej.

      • L.

        (hehe) trochę pilniej.

        absolutnie nie napisałam tego, żeby Cię przedrzeźnić! tak dawno nie jadłam ciasta francuskiego, które jest przepycha przecież, że kiedy pomyślałam o takim domowym, to zaburczało mi w brzuchu. paszteciki bez mięsa, co nie? :> /opętana wegetarianka/

        • zapomniałam, że bez mięsa. no nic, ja zjem środek,Ty zjesz ciasto ;d

          • L.

            to ja sobie popatrzę jak jesz i pomyślę, że jem to też.

  • marta

    to ja pisałam na fejsie, że posty „co u ciebie” to moje ulubione i zdecydowanie to podtrzymuję!!! :)

  • Iza

    Gdy byłam częstym gościem nad Wartą, to na lody i ciacha chadzało się do Kociaka. Nie wiem, czy jeszcze działa… No, ale ja jestem naście lat starsza od Ciebie… A Płock w planach na ten rok, bo poprzednim razem (chyba w 2009 r.) nie wszystko zobaczyłam. O, w ZOO na przykład nie byłam. A szkołę miałam zbudowaną w dwudziestoleciu międzywojennym, bez fresków w auli, ale za to z trzema salami gimnastycznymi. A co!

    • kociak dziala, ale się zmodernizował i zeuropeizował i – co ciekawe, bo zawsze myślałam że to bar mleczny, ale z deserami – wcale nie jest tani.
      u nas tez były 3 sale gimnastyczne, sorry ;) ale płock polecam do poszwędania sie pomiędzy kamienicami, póki jeszcze bramy sie są zamykane.

      • Iza

        Ech, a chciałam zaimponować tymi trzema salami gimnastycznymi… Wtedy Kociak też nie był tani, ale nigdy sama tam nie płaciłam ;-) Aaaaa i jeszcze coś, jak masz robić zdjęcia na ślubie, to dowiedz się, czy nie musisz mieć zaświadczenia o szkoleniu dla fotografów ślubnych z kurii. Niektóre parafie tego wymagają. W Warszawie praktycznie wszystkie.

  • Ania

    uwielbiam Twój styl pisania i blogowania ;)) cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga ;) Możesz mi powiedzieć jakim aparatem i jakimi obiektywami będziesz fotografowała na ślubie? Tak w ogóle to jakie masz szkła i jesteś samoukiem, czy skończyłaś jakąś szkołę ?:) i jeszcze jedno: pisz częściej, a posty co u Ciebie są bardzo prerzyjemne w odbiorze, więc byłabym za comiesięcznymi wpisami i myślę, że większość czytelników by mnie w tym momencie poparła ;)

    • tymi które mam ;) nie no, teraz jest manualne 50 mm pentaxa f 1.7 – do czerwca po prostu zamienię na odpowiedni model z af. + jak szeroki kąt to pentax smc 24/2.8, a jak cos dłuższego to samyang 85/1.4. nie kończyłam żadnej szkoły, robie zdjęcia od kilku lat, ale też nie przesadzalabym, że sa takie super.
      a to jak często pojawia się „co u mnie” zależy od tego, ile nagromadzę zdjęć, a tez nie chcę niczego robić na siłę i chodzić gdzieś/robić rzeczy tylko po to, żeby sie tu pojawily, zwłaszcza że ostatnio malo mnie interesuje blogowanie i musze się zmuszać, żeby włączyć komputer. zmęczenie materiału.

  • Travelling Milady

    Powiem Ci, że nie potrafię zdecydować czy wolę Cię czytać czy oglądać. Nie za perfekcyjna jesteś?:) Jak się goi noga? Pójdę za Twoją poradą i zawieszę wszelkie wygibasy przynajmniej przed dalszymi wyprawami. Inaczej musiałabym się pożegnać ze sportem raz na zawsze. Pozdrawiam serdecznie.

    • noga już bez gipsu, chodzę prawie normalnie! a tu sobie trochę dworowałam, po moim przykladzie widac że nie trzeba robić wygibasów, skoro można się załatwić na cacy w drodze do roboty.
      dzieki za miłe slowa.

  • zgadzam się z teorią o planszówkach
    ej, kupiłam parę miesięcy temu obiektyw z autofocusem, po czym doszłam do wniosku, że lepsze foty wychodzą jak ustawiam ostrość manualnie

    ja wśród znajomych i w rodzinnym domu z lenistwa nic nie focę tylko się objadam i wypoczywam, chyba poproszę mamę o zrobienie faworków:D

    • nie no, ja nie policzę ile razy zdjęcie mi ucieklo bo nie zdążylam złapać ostrości. z jednej strony jestem jak taki dinozaur i bedzie mi brakowało ręcznego ustawiania, ale z drugiej – zmiana będzie na lepsze, na pewno :)

  • Uwielbiam Twoje posty z tego cyklu;] Piękne są zdjęcia faworków, aż zamarzyło mi się przedświąteczne domowe gotowanie.
    Kurcze to prawda z tymi planszówkami, bo ilekroć się pojawią to kieliszki zostają zepchnięte gdzieś gdzie nie grozi ich rozlanie i tym samym w strefę zapomnienia. W sumie zdrowo;]
    Mam nadzieję, że z nogą już lepiej:)

  • Dziękuje ładnie za link :). Wracam tu często i pochłaniam zdjęcia z myślą, więcej! :)

  • Aleksandra z urlopnaetacie.pl

    Że jak..? Że pokazać co u mnie to hot jest..? Jak ma parzyć jak u Ciebie (i to zimą), to wchodzę w to! Nadążyć za dzisiejszą młodzieżą rzecz wielce trudna, ale zakasuje nogawy i lecę!
    P.s. Nie.Lubię.Cię.Za.Te.Faworki.
    Właśnie wcięłam rogala, który miał być z czekoladą. W poprzednim życiu. Jak reklamować coś, co się już trawi…?

  • Swietnie, jak zawsze! Czekam na posta z edycja wiosenna:)