Co u ciebie zimą?
Co u Ciebie zimą 29 grudnia brzmi jak poważne nadużycie – zwłaszcza że w Poznaniu nadal czekamy na pierwszy milimetr śniegu – ale nasza zima kończy się 1 stycznia. Za 3 dni o tej porze będziemy w Buenos, tam to tym bardziej śniegu nie znajdziemy. Kiedy jak nie teraz?
Byłam absolutnie pewna, że z czego jak z czego, ale z miesiąca, na który przypada największa liczba najkrótszych dni w roku nie uda mi się wycisnąć posta – ale te zdjęcia same się robiły! Zapraszam na kronikę wydarzeń z grudnia. Definicja w obrazkach: co to znaczy mieć dobry miesiąc.
Nie ukrywam, że nie interesują mnie Wasze podsumowania roku – więc logiczne, że Was nie musi interesować moje podsumowanie zimy. Ale jeśli chcecie zobaczyć jak wyglądam w ciemnych włosach, to nie macie wyjścia, hehe.
Na pierwszy ogień (170ºC) idą pierniki. Przypomnijcie mi proszę za rok, że znowu robiłam je po raz ostatni.
Zwykłe dekorowanie pierniczków jest dla dzieci i dla słabych. Prawdziwy hardkor zaczyna się, kiedy jedna osoba rzuca hasło (żyd, punk, narkoman), a reszta je interpretuje.
Co poza tym? Pierniczek Jezus, pierniczek terrorysta, czarny bałwan ze Śląska, czarny Murzyn z Afryki. Każdy inni, wszyscy równi, trzymają się za ręce. Życzą spokojnych świąt.
Można podejść do tematu na dwa sposoby. Albo Tomek jest najlepszym mężem na świecie albo ja jestem najlepszym negocjatorem jakiego nosiła ziemia i nawet łysemu grzebień wcisnę.
W każdym razie, byłam absolutnie pewna, że w żadne góry żadną zimą nie pojedziemy. Już pal licho te Tatry, które sobie obiecywałam nocnym pociągiem, bo to faktycznie wyprawa, ale że nawet w Karkonosze nie da rady (a to tylko 4 godziny jazdy). Tomek powiedział, że nie – i koniec. Powiedział nie, tak jak jeszcze nigdy. Aż pewnego dnia nie tylko powiedział tak, ale jeszcze zorganizował ekipę wyjazdową. Łebski ten Adamski, zorganizował tak, żeby nie musieć kierować autem.
I pojechaliśmy w składzie: zakochana para – Maciej i Dagmara – i my.
Widzisz Maciej, tak bardzo chciałeś być na blogu – i voila! To jest Twoje 5 minut, wykorzystaj je mądrze. Tylko nie daj się wciągnąć w narkotyki, chociaż wiem, że kuszą.
Gdzie szukać śniegu jak nie na Śnieżniku? Nazwa zobowiązuje!
Żeby człowiek musiał w grudniu śniegu szukać po górach? Trochę skandal, ale warto było. Lepiliśmy bałwana, robiliśmy wojnę na śnieżki (jako reportera wojennego chronił mnie immunitet), założyliśmy 4-osobową ligę makao (+ 1 Czech nieznający zasad na stanowisku doradcy). A na koniec – nasze ulubione spanie na podłodze w schronisku. Naprawdę Tomek, nie pomyślałeś że z tych kilkunastu facetów nikt nie będzie chrapał? Teraz będziesz pamiętał, żeby brać zatyczki do uszu.
Na szczycie, jak to na szczycie. Mgła, a co innego? I śmiejżelki dla Dagmary z okazji imienin. Miały być zaręczyny, ale pierścionkiem by się Dagmara nie podzieliła, a żelkami już tak – więc dla nas bomba.
Bałwan. Światłem narysował Tomasz Adamski.
Dwa razy to już jakby tradycja, więc za rok w ciemno zapraszam te same osoby na przedświąteczne balowanie (bilet wstępu: prezenty do 5 zł, handmade only). Jesteście najlepsi. Pieczecie najlepsze muffinki i przynosicie najbardziej chrupiące chipsy.
Kojarzycie Taboo, 5 sekund i Time’s up? Jest taka gra, która łączy je wszystkie – i na dodatek każe rymować: Party Alias. Jeśli czegoś w życiu żałuję, to że nie nagrałam filmu jak Tomek pokazuje zawód: modelarz. Polecam, pęknąć ze śmiechu brzmiało wtedy jak realna groźba.
Czy ja doczekam kiedyś dnia, kiedy przyjdzie ktoś więcej na spotkanie poznańskich blogerów podróżniczych niż stała paczka? My naprawdę nie gryziemy. Kto nie był na wigilii, ten trąba, bo blogerzy podróżniczy przynoszą absolutnie pyszne rzeczy do jedzenia, dobrze że zostało choć trochę resztek. Dzięki, że wpadliście!
W grudniu byłam na swojej pierwszej manifie w życiu. Dobrze wiedzieć, że jeszcze jakieś pierwsze razy mnie czekają.
Wbrew plotkom nikt mnie od żadnego koryta nie oderwał, nie popieram za specjalnie PO w obecnym kształcie (bezkształcie), a na przelew od żydowskiego miliardera nadal czekam (miał być przed świętami). Poszliśmy na Plac Wolności w Poznaniu 20 grudnia, bo zajebiście nie podoba się nam, w jakim kierunku to wszystko zmierza.
Jak wrażenia? Gdyby tak życzliwa atmosfera panowała na każdej manifie… ale wiemy że nie panuje.
Nie do końca pasuje mi takie wspólne skandowanie, ale rozumiem po co się je zarządza. Nie do końca podobało mi się, że w sekcji „wolne głosy” osoba, która wspomniała że Nowoczesna nie ma programu, została zagłuszona. Nie myślcie, że nie zauważyliśmy.
Poza tym spoko.
Mimo że było miło, to na Nowy Rok życzę nam wszystkim, żebyśmy nie musieli spotykać się znowu.
Zgodnie z przewidywaniami sprzed roku, do przygotowań przedświątecznych podeszłam bez odchyłów. Choinkę ubrałam, pierniki upiekłam, ale już ze spersonalizowanymi zawieszkami na prezenty dałam sobie siana (sianka).
A sweet focie z kotkiem to ku pamięci, bo już za chwileczkę, już za momencik miałam przestać być blondynką, a Tomek tym słodkim aniołkiem z loczkami.
W grudniu zachwycił nawet spacer po Lasku Marcelińskim, o którym myślałam że już niczym mnie nie zaskoczy. Wyszliśmy na chwilę, wróciliśmy po 3 godzinach, znaleźliśmy nowe jeziorko, spaliliśmy kilkaset kalorii. Spacery – polecam, Adamska.
The best of: święta w domu. Muszę powiedzieć, że w tym roku było grubo. Metaforycznie grubo. Boże Narodzenia 2015 to pierwsze święta w historii, kiedy nie obżarłam się jak świnia (jak świnia obżarłam się w weekend przed świętami). Całuski, rodzino!
Wali mnie czy te zdjęcia są ostre. Spróbujcie szerokim kątem, manualnie, złapać ostrość w pomieszczeniu, w grudniowe popołudnie, przy 60 watowej żarówce. Dla utrudnienia, jednej ręki używacie do nabierania sałatki jarzynowej. Powodzenia!
Selfie z twistem. W 8 sekundzie następuje nieoczekiwany zwrot akcji.
I dokonało się! Extreme makeover. Ciemne włosy po 7 latach blondu.
Z estetyczego punktu widzenia była to decyzja wątpliwa, ale nie robiłam się na ciemno po to, żeby było mi ładniej, tylko po to, żeby mi było wygodniej. 3 miesiące bez farbowania odrostów? Dopiero bym wyglądała. Wrócę do Polski, to i wrócę do blondu.
Żadne tam nowomodne planszówki, ale stare dobre państwa miasta rozkręcą Wam imprezę na sto fajerek. Zawód na G? Gliniarz. Imię na Ł? Łgeniusz. Miasto na S? Sodoma. I potem się dziwić, że jestem jaka jestem. A jaka mam być, jak się w takim domu wychowałam? Pozdrawiam moją rodzinę, jesteście cudowni – bez ściemy.
Wprawdzie kartki niektórych przydałoby się komisyjnie sprawdzić (widziałam jak korzystali z googla i/lub podpowiedzi dziadka), ale niech tam. Grało się dla fanu, nie dla wygranej! I piszę tak nie dlatego, że na pewno bym nie wygrała.
Tym sposobem blogerski rok 2015 uważam za zamknięty! Dzięki, że wpadaliście.
Podpisano: Nieśmigielska – jedyny bloger, który nie robi podsumowania roku.