niesmigielska.com | blog, fotografia, podróże, suchary

Słabe żarty, mocne zdjęcia. Blog fotograficzny z podróżniczym zacięciem.

W poszukiwaniu straconego czasu. Największe rozczarowania Nowej Zelandii
Nowa Zelandia

W poszukiwaniu straconego czasu. Największe rozczarowania Nowej Zelandii

Pozostałe posty z Nowej Zelandii znajdziecie tutaj.

Niezły clickbait, co?

Spokojnie, oczarowań na Nowej Zelandii jest więcej niż rozczarowań, ale nawet w raju trafialiśmy na miejsca, w których zgrzytaliśmy zębami z żalu za straconym czasem.

Każdy lubi od czasu do czasu upuścić sobie trochę jadu. I każdy lubi poczytać, jak to się innym gorzej wiedzie. Aż dziwne, że odpowiednika słowa Schadenfreude nie znajdziemy w polskim słowniku – jakieś propozycje?

Pozwólcie że dzisiaj będę Waszym Pudelkiem i omówię listę TOP4 miejsc w Nowej Zelandii, które rozczarowały nas do szpiku kości.
Miejsca, nad którymi wolelibyśmy przejść obojętnie.
Miejsca, które płakałam jak zwiedzałam.

Oraz ich alternatywy: jak zrobić to dobrze.

PS: przyznajcie, że gdyby w każdym artykule na Pudelku znajdowały się zdjęcia z Nowej Zelandii, świat byłby piękniejszy.

remarkables queenstown


Do współpracy nad wpisem zaprosiłam Tomasza Adamskiego

– i natychmiast tego pożałowałam.

Po pierwsze dlatego, że nie za bardzo mogę liczyć na jego pamięć.
Jak mi się nudzi, to pokazuję Tomkowi zdjęcia z wakacji, pytam: pamiętasz gdzie to było? – i idę po popcorn. Skuteczność ma 100%. 10/10 nietrafione.

Po drugie dlatego, że na pytanie co Cię najbardziej rozczarowało w Nowej Zelandii? zebrałam następujące odpowiedzi:

nie było mango w sklepach. To akurat prawda.
Nie wiedzieć czemu, nastawiłam się, że w półki w nowozelandzkich marketach od Auckland po Te Anau będą się uginały od mango importowanych z Australii po dolarze za sztukę; i co gorsza – nastawiłam na to samo Tomasza.
Rzeczywistość: wiosną mango w sklepie spotkaliśmy dokładnie dwa razy: pierwszego i ostatniego dnia. Bynajmniej nie po taniości.
delfinki nie dawały się dotykać. Bez komentarza.

Wiecie co, ja jednak napiszę sama to zestawienie.

delfin kaikoura
nurkowanie z delfinami kaikoura

1. LODOWCE FOXA i FRANZA JOSEFA

Na pierwszy ogień idą lodowce.

Nie trzeba być Edmundem Hillarym, żeby kojarzyć Górę Cooka. Nie trzeba być glacjologiem, żeby kojarzyć lodowce Tasmana, Foxa i Franza Josefa.
Lodowiec Tasmana opada na stronę południowo-wschodnią, do MT Cook Village.
Lodowce Foxa i Franza Josefa opadają na stronę północno-zachodnią, w stronę Morza Tasmana.

Gdyby narysować na mapie linię prostą od punktu A do punktu B, miałaby 20 km.
Gdyby chcieć pojechać autem od punktu A do punktu B, zajęłoby to 5 godzin, 27 minut. 455 km. My niestety chcieliśmy.

Kiedyś myślałam, że nie poprowadzono drogi z MT Cook Village do miejscowości Fox Glacier dlatego, że trudno jest się przebić przez pasmo trzytysięczników.
Dzisiaj wiem, że prawda jest inna. Po prostu do lodowców Foxa i Franza Josefa nie warto jechać.

Jeśli więcej zdjęć robisz strażnikowi z kartonu na punkcie widokowym niż lodowcom, które z niego widać, to wiedz że coś się dzieje.

Lodowce Nowej Zelandii są jak reprezentacja Nowej Zelandii w rugby – All Blacks.

Lodowce na Nowej Zelandii są mocno wycofane.

Lodowce to najmniejsza atrakcja Nowej Zelandii.

Tyle jechać, żeby zobaczyć lodowca cień – i to z daleka. Bez lornetki nie podchodź.
Lodowce Foxa i Franza Josefa skurczyły się na przestrzeni ostatnich 50 lat dramatycznie. Czytać o globalnym ociepleniu, a zobaczyć przy drodze tabliczkę: w tym miejscu lodowiec kończył się w 1950 r. i mieć przed sobą dwa kilometry asfaltu – to dwie różne rzeczy.

Ale tak, za kurczenie się lodowców na Nowej Zelandii odpowiadam m.in. ja i mój szesnastogodzinny lot z Dohy do Auckland, więc może zamiast wylewać gorzkie żale na blogu, warto byłoby zrobić coś dla środowiska. Na przykład częściej podróżować palcem po mapie.

Jak zrobić to dobrze?

Lecieć na Islandię.

Znajdź 7 różnic pomiędzy obrazkami. Po lewej: Nowa Zelandia, po prawej: Islandia.

A na poważnie: na lodowiec Tasmana jest lepszy widok niż na pozostałe dwa razem wzięte – więc zamiast gonić króliczka po drugiej stronie Alp Południowych, zostałabym dłużej w Mt Cook Village.

lodowce nowa zelandia islandia

lodowiec foxa nowa zelandia
lodowieca foxa nowa zelandia
lodowieca foxa nowa zelandia
lodowieca foxa nowa zelandia
lodowieca foxa nowa zelandia
lodowieca foxa nowa zelandia

Suplement: Lake Matheson.

Lodowce to nie jedyna atrakcja okolicy. Inne to: bliskość wybrzeża, tropikalna roślinność i jezioro Matheson.

Jak to dobrze, że w jednym z najsłynniejszych jezior Nowej Zelandii nie udało nam się zobaczyć jeszcze słynniejszego lustrzanego odbicia Góry Cooka – miałabym problem z kwalifikacją: rozczarowanie czy nie?
A tak – jasna sprawa. Odbicia nie było, werdykt: winny.

Nieoczekiwania dla mnie samej (a może moja podświadomość łyknęła zielone placebo, żeby się nie załamać do reszty), bardzo spodobała mi się ścieżka przyrodnicza wokół jeziora.
Ale jechać 5 godzin w jedną stronę, żeby obejrzeć tropikalną roślinność w górskim otoczeniu… tylko dla botanicznych ultrasów.

lake matheson nowa zelandia
lake matheson nowa zelandia
lake matheson nowa zelandia
lake matheson nowa zelandia
lake matheson nowa zelandia

lake matheson nowa zelandia
lake matheson nowa zelandia

2. QUEENSTOWN – WŁADYSŁAWOWO NOWEJ ZELANDII


Queenstownowo?

Od początku znajomości z Queenstown Lakes District nie byliśmy na dobrej stopie. Druga noc w okolicy skończyła się mandatem słonym jak Morze Tasmana z dodatkiem naszych łez. Mandat wlepiony słusznie, ale podstępem – i dlatego pozostajemy w nieutulonym żalu.

Cóż możemy powiedzieć o Queenstown położonym nad jeziorem Wakatipu?

Takie Władysławowo, tylko większe. Tomek był we Władysławowie na koloniach, to wie.
Różnica polega na tym, że zamiast straganów z goframi, w Queenstown co drugi sklep sprzedaje sprzęt outdoorowy.

Więc jeśli nie masz ochoty na skakać na bungee (ze spadochronem, polecieć na paralotni) – albo masz ochotę, ale nie masz pieniędzy – i kupiłeś już wszystkie pamiątki greetings from New Zealand ale made in China, to nie masz tam czego szukać.

Nie ruszyłoby mnie to, gdybym sobie nie wyobrażała Queenstown jako nowozelandzkiego Berlina. Alternatywnego, ze street artem, dobrym jedzeniem – aż miło będzie tam posiedzieć dwa dni i odpocząć. Wytrzymaliśmy dwie godziny.

Powinnam nagrać i wrzucić na youtuba jak posypuję sobie głowę popiołem, bo prawdę mówiąc, nie sprawdziłam czy Queenstown jest takie, jak mi się wydaje.



Jak zrobić to dobrze?

Przygotować się. Nie nastawiać się. Nie wyobrażać sobie rzeczy, których nie ma.
Spojrzeć na miasto z góry. A że Queenstown leży w dolinie, to nie będzie trudne.

a) szlak na Ben Lomond.
Nie jesteśmy leniami i w nogach mamy grubo ponad 1500 km na górskich szlakach (wyliczenia własne), ale jak przez dwa tygodnie codziennie spędzasz kilka godzin na pokonywaniu przewyższeń, to nic dziwnego, że wybierasz lżejsze alternatywy niż najcięższy szlak w okolicy.

b) gondola na Bob’s Peak
Nie jesteśmy leniami i w nogach mamy grubo ponad 1500 km na górskich szlakach! Nie będziemy płacić za wwiezienie nas gdzieś, gdzie sami moglibyśmy wejść, gdyby nam się chciało! (co innego w Alpach).

Dlatego wybraliśmy c) The Remarkables. Złoty środek: trochę można oszukać i wjechać autem, trochę trzeba podejść.

remarkables queenstown
remarkables queenstown
remarkables queenstown
remarkables queenstown
remarkables queenstown
remarkables queenstown



Do punktu widokowego na Remarkables (zimą to tereny narciarskie na 2000m n.p.m. nad Queenstown; latem – narciarski urbex na 2000 m n.p.m.) przymierzaliśmy się dwa razy – wszystko dlatego, że opis: za niebieską trasą narciarską w prawo nic nam nie mówił.

Przy pierwszej próbie odnalezienia szlaku pokłóciłam się z Tomaszem na śmierć i życie (bo normalnie to jest nieomylny, ale jak ma coś znaleźć na mapie, to jest problem).

Przy drugiej, następnego dnia, okazało się że autor podał lokalizację precyzyjnie, to faktycznie b y ł o za niebieską trasą narciarską w prawo.

Ale nawet gdyby nie udało Wam się trafić na punkt widokowy, to wjazd o świcie serpentynami na 2 tysiące metrów po nieutwardzonej drodze należy do doświadczeń granicznych – zwłaszcza jeśli ja prowadzę.
Z tej drogi macie najlepszy widok na Queenstown tam, gdzie jego miejsce – pod chmurami.











d) Queenstown Hill

Szlak trochę bardziej wymagający niż niedzielny spacer po parku, ale czego się nie robi, żeby uciec od Queenstown?

Start: Belfast Terrace, idzie się 60-90 minut pod górę.
Queenstown Hill poleca się na zachód słońca z zimnym piwkiem w ręku.

Plus Belfast Terrace to jedno z niewielu miejsc w Queenstown, gdzie zaparkujecie auto za darmo (w centrum jest ciężko nawet o płatne miejsce).

queenstown hill
queenstown hill
queenstown hill
queenstown hill
queenstown hill
queenstown hill widok
queenstown hill widok
queenstown hill widok
queenstown hill widok
queenstown hill widok

e) wyjechać z Queenstown. Na przykład do Glenorchy.

Chciałabym być pod urokiem najpiękniejszej drogi świata: Queenstown-Glenorchy-i z powrotem, ale naprawdę nie wiem, w czym ona jest lepsza niż inne nowozelandzkie trasy.
Kręta droga wzdłuż jeziora z widokiem na ośnieżone szczyty. Nic, czego nie byłoby pod dostatkiem na wyspie południowej.

W samym Glenorchy polecam… sklep Mrs Wooly’s General Store. Tak bardzo chciałam tam kupić wszystko, że nie kupiłam nic.
W Nowej Zelandii zrobiłam się pies na pamiątki!

droga do glenorchy
droga do glenorchy z queenstown

3. WAITOMO GLOWWORM CAVES

Długo się zastanawiałam, czy inwestować w słynne nowozelandzkie świetliki.
Byłam przekonana, że w jaskiniach świeci specjalny gatunek Arachnocampa luminosa LEDosa. I że jak wycieczka idzie, to przewodnik dyskretnie włącza światełka – turyści płacą, turyści wymagają. W końcu z jakiego innego powodu w niektórych ofertach zapisano kategoryczny zakaz robienia zdjęć?

Nie jest tak. Świetliki są prawdziwe. Ale może wolałabym, żeby nie były?

Trzeba oddać sprawiedliwość, że Waitomo to nie jest jest nazwa konkretnej jaskini.
Wiem, że w internecie teksty raczej się skanuje niż czyta – i nie chcę, żebyście skończyli z myślą: Waitomo = niewarto.
Jaskiń w okolicy jest dużo, na czyją ziemię wypadło, na tego biznes ze świetlikami bęc.
Można powiedzieć że dostaliśmy to, za co zapłaciliśmy, a zapłaciliśmy najmniej ile się dało.

Nie to, że nie polecamy Waitomo. My po prostu nie polecamy Footwhistle Glow Worm Tour. Garść powodów:

– najpierw: podwózka autokarem. Tych 500 metrów od biura do jaskini można by przejść, ale więcej czasu zajmuje procedura związana z wsiadaniem, podwożeniem i wysiadaniem. I w drugą stronę.

– potem: przewodnik. Myślałby kto, że skoro lubię opowiadać suchary w internecie, to lubię ich słuchać na żywo. NO WIĘC NIE.

– ja nie nasłuchuję, czy śmiejecie się po każdym moim żarcie.
On tak.

– Nasz przewodnik wolno szedł i wolno mówił, żeby nam się wydawało, że dostaliśmy to, za co zapłaciliśmy. Budował suspense do nieistniejącego climaxu. Czyli…

– Świetliki! Dla nich tu jesteśmy. Czy było wystarczająco dużo, żebyśmy się czuli jak pod rozgwieżdżonym niebem na pustyni?
Nie. I to powinno zamknąć temat.

Wiecie jak się robi te wszystkie zdjęcia? W programie do obróbki bierzemy suwak odpowiedzialny za kolor niebieski i tam, gdzie jasność i nasycenie przesuwamy w górę. Voila!

Czy opinie na Tripadvisorze to marketing szeptany w praktyce (swoją drogą: najniższa, najbardziej szkodliwa forma marketingu), czy szczery zachwyt i tylko my jesteśmy malkontentami?

waitomo nowa zelandia
waitomo nowa zelandia
waitomo nowa zelandia
waitomo nowa zelandia
waitomo nowa zelandia
waitomo nowa zelandia footwhistle tour
jaskinie waitomo nowa zelandia
jaskinie waitomo nowa zelandia

Jak zrobić to dobrze?

W Waitomo wyskoczyć z większych hajsów na Black Water Rafting albo cokolwiek, co ma posmak przygody.
Lub wybrać darmowe alternatywy, a tych w Nowej Zelandii nie brakuje (wpiszcie w google free glowworm caves in New Zealand).

a) Niedużo mniej świetlików, a o wiele więcej adrenaliny dostaliśmy zwiedzając na własną rękę Clifden Caves na wyspie południowej.
To była podróż do wnętrza ziemi, z której nie wiedziałam, czy wyjdziemy żywi. 40 minut krążenia po podziemnym labiryncie i jedna myśl: małe tąpnięcie i zostaniemy tu na zawsze. Że też świetlików nam się zachciało.

Polecam!

Pst, wyjście znajduje się pod Bijącą Wierzbą.








b) Minnehaha Walk – najjaśniejszy punkt miejscowości Fox Glacier (patrz punkt 1.)

Za dnia króciutki spacer przez las (suitable for wheelchairs and buggies) – spróbujcie go przejść w nocy bez czołówek i z wyłączoną latarką. Nie daliśmy rady, musieliśmy zawrócić.

Minnehaha Walk to punkt zbiorczy świetlików nowozelandzkich, które lubią sobie posiedzieć w gromadach pod zwalonymi pniami drzew.

Bonus: codziennie ok. 21:30 rusza z pobliskiego hostelu darmowe oprowadzanie. Możecie, ale nie musicie iść z wycieczką, ale przewodnik zwraca uwagę na miejsca, do których samemu moglibyście nie zajrzeć.

PS: wiecie, że jakbyście się natknęli na takiego świetlika za dnia, to byście go rozgnietli bez litości, za to z obrzydzeniem?

Tak tylko mówię.



świetliki nowa zelandia

4. WHITE ISLAND

Pisaliśmy. Dzwoniliśmy. Błagaliśmy: shut up and take my money!

Nie chcieli. Oddali nam kasę. Nie odwiedziliśmy aktywnej wulkanicznie wyspy u wybrzeży Nowej Zelandii.
Przez telefon powiedzieli, że to wina pogody, a na argument: własnie stoimy pod Państwa biurem i jest słoneczny dzień, dorzucili wysoką aktywność wulkaniczną. No tak, tego sobie nie sprawdzimy na yr.no.
Szczerze? Wystarczyło powiedzieć szczerze: nikt poza Wami się nie zgłosił, wycieczki nie będzie.


Jak zrobić to dobrze?

Nie wiem!

Nie wiem, co zrobiliśmy źle. Przyjechać w sezonie? Możecie nie dostać miejsca.
Przyjedziecie poza sezonem – mogą Was olać, jako i nas olali.

EPILOG

Do tej pory zbieram burzę za mało pochlebny tekst o Maderze napisany w 2015 roku. Jak ja śmiałam! Taka piękna wyspa! Nie znam się! Jesteśmy maminsynki z wielkich miast! Tylko opalanie nam w głowie!

Chyba nie muszę tłumaczyć, że gusta są różne: kwadratowe i podłużne. Jeden lubi jak mu Cyganie grają, drugi chodzić po zatłoczonych ulicach Queenstown.

Napisałam ten tekst, żeby pozostałe były strefą wolną od narzekania.
Bo proporcje postów o Nowej Zelandii mają się jak: jeden wpis o rozczarowaniach do kilkunastu wpisów o zachwytach.

monkey island beach

Written by Nieśmigielska - 06/02/2018