Neapol: taki brudny, jak go malują?
Odwieczne pytanie każdego, kto lata tanimi liniami lotniczymi i był już w Lizbonie, Kutaisi, a teraz wybiera się do Neapolu:
jechać, nie jechać? Warto, nie warto? Bezpiecznie, niebezpiecznie?
Patrząc na opinię o Neapolu w internecie, dziwię się, że ktokolwiek stamtąd wraca – podobno kogo nie zastrzeli mafia, ten i tak utonie w morzu śmieci.
A niech gadają. Więcej Neapolu dla mnie.
Do tej pory zapytana o ulubione miasto, do którego chętnie bym wracała, nie miałam gotowej odpowiedzi. W poniedziałek powiedziałabym, że Lizbona, we wtorek – Nowy Jork, w środę La Paz, a w czwartek, że hybryda wszystkich trzech.
Tak było do marca 2018.
Obecnie moja odpowiedź na to pytanie brzmi: Neapol i basta!
Tydzień w Neapolu ląduje w ścisłej trójce wyjazdów po Europie. A nad pozostałą dwójką musiałabym się zastanowić.
W dzisiejszym poście krwawo rozprawiam się z obiegową opinią na temat Neapolu.
Pozostałe posty z Włoch znajdziecie tutaj.
Syndrom neapolitański
Zawsze z czułością patrzę na pierwsze zdjęcia w nowym miejscu.
Jestem wtedy jak szczeniaczek, który pierwszy raz wyszedł na dwór. On wszystko musi obwąchać, ja wszystko muszę opstrykać. A im bardziej ja jestem w podskokach, tym bardziej Tomasz jest podkurwiony. On już wie, że czekają go długie spacery po wąskich uliczkach z suszącym się praniem.
W Neapolu pierwsze zdjęcie zrobiłam jeszcze na lotnisku, w drodze do kibla – a potem było tylko lepiej, bo trafiliśmy na niedzielę palmową.
Syndrom Stendhala przechrzciłabym na syndrom neapolitański, oczy latały mi na prawo i lewo.
Uwierzycie, że drugiego wieczora popłakałam się na myśl, że jeszcze tylko 6 dni i będę musiała wracać do domu?
A jeszcze jak weszłam do naszego mieszkania… Airbnb wynajmowaliśmy, różne, kwadratowe i podłużne. Ale nigdy z tarasem na dachu z widokiem na Wezuwiusza. Za 80 pln/pokój dwuosobowy. Codziennie nastawiałam budzik przed 7:00, a potem w piżamie wychodziłam na dach oglądać wschód słońca.
Pst! Kliknij tutaj i zarezerwuj swój pierwszy nocleg 100 zł taniej.
Do kogo nie zajrzycie, narracja o Neapolu składa się zawsze z tych samych elementów: #śmieci #mafia #pizza #niebezpiecznie. Co większy erudyta dorzuci „zobaczyć Neapol i umrzeć”.
Czy naprawdę Neapol jest taki brudny, jak go malują?
Sprawdźmy to. Fakt po fakcie, mit po micie.
#1 HAŁDY ŚMIECI
Tak, w Neapolu jest brudno.
Chcesz porządek, jedź do Oslo.
Moja teoria: miasto baroku, to i bałagan mają barokowy.
A jednak Włosi umieją zrobić bałagan w tak klimatyczny sposób, że nawet na widok szczurów wyłażących z kratki ściekowej zrobiłam aww zamiast fuj.
Ogólnie do Neapolu “wpada się” “przy okazji” zwiedzania wybrzeża amalfitańskiego. A i to jeśli zostanie trochę czasu na koniec.
Dla mnie proporcje były zupełnie odwrotne: na wybrzeże wpadliśmy przy okazji, po 6-ciu cudownych dniach w Neapolu. A i to robiłam z żalem, bo czas spędzony nad morzem = mniej czasu spędzonego w mieście.
Mimo że do sezonu jeszcze daleko, to już w Positano (pierwszym miasteczku na trasie po wybrzeżu Amalfi) nie było absolutnie ani jednego miejsca do zaparkowania auta. Na ulicach – british english. W kawiarniach – ceny 2x wyższe. Widoki – zgadzam się, bardzo ładne, ale dla mnie przedkładanie wybrzeża nad Neapol jest jak przedkładanie pizzy z Biedronki nad pizzę z Concettina Ai Tre Santi.
Nie chcę wartościować i nastawiać przeciwko sobie ludzi z #teamcapri i #teamneapol. Rozumiem, że ktoś woli hamak niż chaos.
Ale mówić o dwumilionowym mieście z 448 kościołami, że są tu tylko śmieci, to zniewaga.
Ta zniewaga krwi wymaga.
#2 MAFIA
To, że nie natknęłam się ani razu na świeże zwłoki na bruku nie znaczy, że mafia nie istnieje.
Mafia w Neapolu istnieje, ma się dobrze, w każdym roku kilkadziesiąt osób traci życie w wyniku porachunków, a egzekucji dokonują coraz młodsi chłopcy (ktoś musi pracować, skoro w więzieniu siedzi ktoś). Neapol pozostaje jednym z biedniejszych miast we Włoszech, wskaźnik bezrobocia jednym z wyższych, a jednym z najważniejszych eksponatów w Muzeum Archeologicznym jest głowa konia – przypadek?
Ale nie pojechać do Neapolu bo mafia, to już dmuchanie na gelati.
Turysta to pieniądz, a pieniądz… co by nie mówić, to jednak pieniądz. Wasz kontakt z mafią na 99% ograniczy się do przepływu ułamka ceny pizzy, którą jedliście na kolację, do kieszeni któregoś z bossów camorry.
Więc jeśli dostaniecie kulkę w głowę na ulicy, możecie być pewni, że to niechcący. Hej, może nawet Wasza rodzina dostanie kwiaty na przeprosiny i voucher na margheritę!
#3 STRACH CHODZIĆ PO ULICACH
Nie wiem, czy to inni są za bardzo ąę, czy to my jesteśmy za bardzo pff, ale dopóki ktoś naprawdę nie przystawi mi kosy do gardła z ofertą: aparat albo życie, będę chodzić po ulicach Neapolu/Limy/Marrakeszu/Wildy ufna jak baranek.
Nie twierdzę, że nikogo nigdy nie napadnięto w Neapolu. Ale sama ani przez chwilę nie czułam się niepewnie, nawet w najwęższych uliczkach Quartieri Spagnoli. A poznać mnie można z daleka po różowym pasku od aparatu na szyi (i garbie na plecach od noszenia go).
Raz tylko zdarzyło mi się schować aparat do plecaka – ale po 23:00 zrobiłabym to w każdym mieście na ziemi. I tak nie lubię robić zdjęć nocnych.
Zwykłe środki ostrożności zwyczajnie wystarczą.
#4 ZOBACZYĆ NEAPOL I UMRZEĆ
Nie sztuka zobaczyć Neapol i umrzeć. Sztuka przejechać przez całe miasto autem i przeżyć.
Za tę umiejętność Tomaszowi należy się odznaczenie honorowe od Ministra Transportu i Ambasadora Republiki Włoskiej. Jeśli Tomasz przejechał przez Neapol bez jednej rysy na zderzaku, to znaczy, że człowiek może wylądować na Marsie.
Jazda po Neapolu autem powinna być ekwiwalentem polskiego egzaminu na prawo jazdy kat. C + E.
Nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że skutery w Neapolu są wszędzie – także tam, gdzie obowiązuje zakaz jazdy skuterem. Najlepsze, co możesz zrobić to zachować spokój i nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów – one i tak Cię ominą. Chcesz żyć, to nie utrudniaj życia innym.
Mam teorię, obśmianą od góry do dołu przez Tomka, że przeciętny mieszkaniec Neapolu w grach typu GTA będzie lepszy niż przeciętny mieszkaniec Płocka. Refleks wyrobiony w realu nabije Ci suby w wirtualu. Z podziwem obserwowałam płynność i precyzję jazdy Neapolitańczyków. Przejechać w trzy osoby na skuterze przez uliczkę o szerokości 2 metrów tak, żeby ominąć pieszych i jednocześnie rozmawiać przez telefon? To się nadaje do Cyrku Zalewski.
Dobra rada: jeśli nie chcecie narzekać, że w Neapolu jest głośno (wszyscy trąbią), ciasno (wszyscy jeżdżą skuterem po chodnikach) i tłoczno (życie toczy się na ulicach) po prostu nastawcie się na apokalipsę – a potem miło rozczarujcie, bo chaos jest na poziomie tak 7/10.
#5 PIZZA
Mit potwierdzany codziennie, czasem 2 razy dziennie.
O pizzy napiszę więcej, jak mi przejdą objawy odstawienia.
Do tej pory pukałam się w głowę na myśl o staniu w godzinnej kolejce po jedzenie. Robiłam tak w Nowym Jorku i nie zawsze było warto.
Ale do Concettiny Ai Tre Santi stałam i mam nadzieję, że jeszcze kilka razy w życiu postoję.
Tu kończyłby się tradycyjny wpis o Neapolu. Szkoda że nikt nie mówi, że Neapol to także:
Należę do osób, którym jak coś się spodoba, to mogą to robić w nieskończoność. Jednego zespołu mogę słuchać miesiącami. Ulubiony obiad mogłabym mieć codziennie na obiad.
Tomasz przestał odróżniać od siebie ulice Neapolu po 3 dniach, a ja wyjeżdżałam po tygodniu z bardzo silnym przekonaniem, że nic jeszcze nie zobaczyłam. Każda brama była niespodzianką, a bram i podwórek w tym mieście jest przynajmniej kilka tysięcy.
Tylko w Neapolu w drugiej bramie za cebulą w prawo może czekać na Ciebie:
a) pies pozujący w oknie
b) impreza z okazji odsłonięcia kapliczki podwórkowej (true story na inną okazję)
c) późnobarokowy pałac z XVIII wieku. Klatka schodowa wysoka na 5 pięter, płaskorzeźby, sztukaterie, freski i pranie suszące się na każdym półpiętrze.
Czyli: ciekawość to pierwszy stopień do pałacu.
Zobaczcie koniecznie Palazzo Spagnolo i San Felice, oba po sąsiedzku przy Via Sanita. Ale jeśli wierzyć wikipedii takich palazzo w Neapolu znajdują się setki.
Każdy może znaleźć sobie swój i polecać dalej.
#7 MILI LUDZIE
-
– Pani, która w niedzielę palmową tak po prostu wręcza nam gałązkę na ulicy.
-
– Pan, który pyta czy szukamy drogi, po tym jak zatrzymaliśmy się na minutę (a ja tylko wyczekiwałam na nadejście decydującego momentu, żeby móc zrobić zdjęcie).
-
– Pan, który w okolicach obserwatorium astronomicznego widząc mój aparat na szyi pokierował nas do punktu widokowego, na który nigdy byśmy nie wpadli.
-
– Właściciel pizzerii Ai Tre Santi, który wygląda jakby brał udział w eksperymencie o deprywacji snu, a mimo to podchodzi do każdego stolika i pyta: tutto ok?
– Nasz host Damiano z żoną.
#8 AMERYKAŃSCY AKTORZY
Życie to nie serial, ale czasami ścieżki zwykłego człowieka i aktora z serialu Netflixa się krzyżują. Ja patrzę, a ulicą idzie Joe Caputo z Orange is The New Black.
Spojrzałam na niego, jakbym wiedziała. On spojrzał na mnie, jakby wiedział, że ja wiem.
Po czym każde poszło w swoją stronę – różnica polega na tym, że Nick Sandow o mnie od razu zapomniał, a ja go od razu zestalkowałam na instagramie, żeby potwierdzić swoje podejrzenia. Wiwat darmowy roaming w Europie!
Pominęłabym ten epizod, gdybyśmy nie spotkali Caputo w drodze na cmentarz Fontanelle.
Fonta-co?
A kojarzycie kaplicę czaszek w Kudowie-Zdroju? W porównaniu z Fontanelle – straszna bieda.
Za każdym razem kiedy miasto nawiedzał gniew boży i nie nadążano z grzebaniem zmarłych, składowano je w opuszczonym kamieniołomie. Skutek: gigantyczna jaskinia wypełniona kośćmi, czaszkami, biletami lotto, monetami (mieszkańcy Neapolu biorą udział w programie adoptuj sobie czaszkę na szczęście).
Must-see, ale tylko pod warunkiem, że:
a) przyjdziecie przed 16:30
b) memento mori.
#9 ZACHODY SŁOŃCA Z WIDOKIEM NA WEZUWIUSZA
Nic nie robi miastu tak dobrze, jak wulkan. Pod warunkiem, że akurat nie wybucha. Nie wyobrażam sobie Neapolu bez Wezuwiusza, ale rozumiem że mieszkańcy Pompejów w I w. n.e. mogliby się ze mną nie zgodzić.
Najlepszy widok na miasto mieliśmy z placu przed Certosa San Martino.
Zobaczyć stamtąd Neapol i umrzeć.
To co, przeczytać tego posta i czekać na następny?