niesmigielska.com | blog, fotografia, podróże, suchary

Słabe żarty, mocne zdjęcia. Blog fotograficzny z podróżniczym zacięciem.

Najbanalniejsze ujęcia z Hong Kongu i jak je znaleźć. Sarkastyczny przewodnik fotograficzny.
AZJA, Hong Kong

Najbanalniejsze ujęcia z Hong Kongu i jak je znaleźć. Sarkastyczny przewodnik fotograficzny.

W Hong Kongu było wszystko, co dotąd wiedzieliśmy o wielkich miastach – na raz.
I jednocześnie nie było nic, do czego moglibyśmy Hong Kong porównać.

Hong Kong to jedno z najgęściej zaludnionych miejsc na świecie. To widać i słychać, ale najbardziej jednak czuć.

Hong Kong to betonowa dżungla. Tu wieżowców nie sieją, same się rodzą.
Budynki nie schodzą poniżej trzydziestu pięter. Wysokie bloki zarastają nie bluszczem, ale pleśnią od wilgoci w powietrzu. Uginają się pod ciężarem klimatyzatorów.

Po powrocie do Sydney, gdzie w środowisku naturalnym – poza kilkoma miejscami typu “ścisłe centrum” – drapacze chmur praktycznie nie występują, czułam się jak wtedy, kiedy po raz pierwszy wracałam z Warszawy do Płocka. Albo z Nowego Jorku do Warszawy.
Na prowincję.

Wreszcie, w Hong Kongu jest jak w filmie. Ale nie w kolorowym serialu o grupie przyjaciół wchodzących wspólnie w dorosłość i ich perypetiach, tylko w gęstym psychologicznym thrillerze. To nie Nowy Jork z Przyjaciół, to Sin City w 5D. Raczej Lynch niż Burton.

Migające neony. Masaże i “masaże”. Zapachy i “zapachy”.
Hałas i chaos. W jednym miejscu protestujący rzucają koktajlami Mołotowa w policję, trzy ulice dalej starsze panie w parku ćwiczą aerobik.
Duchota tak bardzo, że mogłabym się rozebrać do naga i nie poczułabym żadnej różnicy.

Seul przy Hong Kongu jest grzeczny jak pierwszoklasista, a Tokio niewinne jak przedszkolak.

Zdaję sobie sprawę, że dla połowy ludzkości własnie opisałam definicję piekła, ale jeśli należycie do tej grupy zwiedzających, którzy na własne życzenie dla zdjęcia zajrzą w każdą ciemną uliczkę i wejdą na każdą górę, byle zdążyć na zachód słońca – ten post jest dla Was.

Bo Hong Kong to miasto absolutne. I absolutnie fotogeniczne, najlepiej szerokokątnym obiektywem.



Najbanalniejsze ujęcia z Hong Kongu i jak je znaleźć

2019 rok różni się od roku 1919 m.in. tym, że jeszcze nie odwiedzimy jakiegoś miejsca, a już mamy pod powiekami jego obraz, wyryty przez godziny scrollowania instagrama. Co raz zobaczone, się nie odzobaczy – a co dopiero zobaczone 10 000 razy.
Na taką presję nie ma mocnego – pchalibyście się wymagającym szlakiem na Trolltungę, gdybyście zapomnieli zabrać do Norwegii aparatu? Poszlibyście na Macchu Picchu z wyładowaną baterią w smartfonie?
Tak samo i ja w Hong Kongu każdy dzień planowałam tak, żeby być we właściwym miejscu o właściwym czasie i móc zrobić zdjęcia. TE ZDJĘCIA.

Nieśmigielska AD 2019 nie kopie się z koniem. Nieśmigielska AD 2019 ma wrażenie, że widziała już wszystkie fotografie na świecie. Nieśmigielska podaje Wam jak na tacy, gdzie w Hong Kongu pstrykniecie takie same zdjęcia jak wszyscy inni – tylko swoje.
Im więcej odhaczysz ze swojej listy, tym więcej lajków gwarantowanych.

A że przy okazji zrobił się z tego wcale przyjemny (i, nie ukrywam, standardowy) wykaz odwiedzonych w HK miejsc? Dwie korzyści w cenie jednego posta. Dzisiaj Nieśmigielska stawia!




Najbanalniejsze ujęcia z Hong Kongu: selfie z manifestacji

Na blogu jak w życiu, na trudne tematy najłatwiej unikać rozmowy.

Bardzo chciałabym napisać coś więcej o protestach widzianych na żywo (konkretnie: spod naszego Airbnb) i odpowiedzieć na pytanie czy w Hong Kongu jest teraz bezpiecznie (w domyśle: dla turysty; w skrócie: tak, ale), ale z szacunku do protestujących chciałabym to zrobić porządnie i na poważnie.
Niestety szansa, że protesty skończą się zanim zbiorę myśli i materiały wynosi 9:1.

PS: żartuję, nie róbcie sobie selfie z manifestacji.


Najbanalniejsze ujęcia z Hong Kongu: Victoria Peak

Giewont wśród lokalnych punktów widokowych.

Są duże szanse, że jeśli kiedykolwiek widziałeś jakiekolwiek zdjęcia z Hong Kongu, zrobiono je właśnie tam. I słusznie, bo panorama palce lizać, ale żeby ją zobaczyć, nie ma obowiązku wjeżdżania na szczyt funikularem i płacenia za wejście na taras widokowy.
Taniej i moim zdaniem z większą korzyścią dla widoku sprawdzi się kombo: miejski autobus + spacer wzdłuż Lugard Road, przynajmniej dopóki youtuberzy nie zainstalują się przy barierkach na wieczorne timelapsy.
Bilety na Sky Terrace 428 wprawdzie trochę droższe (chociaż bez tragedii, 25 zł), ale widoki niewiele lepsze.

Wysiłek: 7/10. Najpierw długo nie mogliśmy znaleźć przystanku autobusowego do, potem długo czekaliśmy na autobus z.
Lajki: 9/10
Ogólna ocena: 8/10















Najbanalniejsze ujęcia z Hong Kongu: Sky 100 Hong Kong Observation Deck

Jak dla mnie lider lokalnego zestawienia i trzecie miejsce w rankingu tarasów widokowych odwiedzonych w ogóle po Top of The Rock w Nowym Jorku i Tokyo SkyTree). To, co drzewa Wam zasłoniły na Victoria Peak, widać jak na dłoni ze Sky 100. Nie dość, że sztos, to jeszcze wstęp tańszy niż analogiczne atrakcje w metropolii z naszego uniwersum (83 vs 147 PLN za Top of The Rock). Sky 100 poleca się na złotą godzinę, na zachód słońca, na zdjęcia nocne.

Wysiłek: 2/10 (ale może wzrosnąć, jeśli z powodu protestów zostaną zamknięte wszystkie stacje metra)
Lajki: 11/10
Ogólna ocena: 10/10. Szkoda, że szyba.
















Najbanalniejsze ujęcia z Hong Kongu: złota godzina z Lion Rock

Nie przyszedł Hongkończyk do góry, przyszły góry do Hongkończyka.

Mnie jako turystkę cieszy takie, a nie inne, położenie miasta, bo gdzie góry stoją, tam lajki się sypią. Wystarczy wejść (jak to łatwo powiedzieć) na dowolny szczyt i podziwiać. Dodatkowo pić w trakcie hike’u dużo wody i uważać na jadowite węże.

Nie powiem Wam, że jeśli macie zrobić jeden szlak w Hong Kongu – zróbcie ten, bo nie wiem, co widać z pozostałych szczytów – ale my weszliśmy na Lion Rock i mamy poczucie dobrze zainwestowanego popołudnia.
Czy planowaliśmy zdobyć więcej górek? Oczywiście, przynajmniej po jednej dziennie. Niestety pinezki na google maps pinezkami, ale w Hong Kongu trzeba mierzyć siły na zamiary, najlepiej według prostego przelicznika, który wynosi ~0,25.

Start: Teoretycznie spod stacji MTR Wong Tai Sin, ale my przechytrzyliśmy system i podjechaliśmy autobusem odrobinę wyżej w stronę świątyni Fat Jong.
Koniec: Lion Rock Head, 495 m n.p.m.
Dystans: 2 km w jedną stronę, ale wydawało się dużo dalej…
Trudność: ostatnia prosta jest faktycznie stroma, poza tym bez większych trudności technicznych
Na wschód czy na zachód słońca? Na oba, bo z Lion Rock macie panoramę 360 stopni.

Wysiłek: 9/10
Lajki: 10/10
Ogólna ocena: 10/10. Bez pracy nie ma kołaczy.










Najbanalniejsze ujęcia z Hong Kongu: 46. piętro Central Plaza

Najlepsze atrakcje to darmowe atrakcje, a najlepsze widoki to widoki z góry.

I teraz wyobraź sobie, że na 46. piętro wieżowca Central Plaza wchodzisz, oglądasz panoramę 360 stopni i wychodzisz. Za zero pieniążków. I wpuszczą Cię nawet w japonkach i przepoconej koszulce, chociaż ostatni raz tyle marmuru na ścianie nabożnie oglądałeś w Muzeach Watykańskich w Rzymie.

Wysiłek: 1/10
Lajki: 6/10
Ogólna ocena: 6/10, a jeśli weźmiemy pod uwagę, że wejście jest za darmo, to nawet 7/10.

Central Plaza, 18 Harbour Road, Wan Chai
Czynne: pon – pt 8:00 – 20:00, sobota: 8:00 – 14:00

central plaza hong kong
widok z central plaza


Najbanalniejsze ujęcia z Hong Kongu: wysokie bloki

Niby Hong Kong to nie tylko wielkie bloki, ale jak przychodzi co do czego, trudno udawać, że nie istnieją – bo jeśli nie one, to co? W Hong Kongu wysoka zabudowa odgrywa pierwsze, drugie i trzecie skrzypce.

Gdzie ją znaleźć? Wszędzie, ale najlepiej czułam się w Mong Kok.
Nie wiem, jakie macie preferencje, kiedy zwiedzacie miasta – ja preferuję nadmiar. Bodźców ma być za wiele albo wcale. Najgęściej zaludniona dzielnica na świecie rządzi się swoimi brutalnymi prawami, które czasami sprawią, że padniesz i z podkulonym ogonem zajedziesz do pitstopu. Ale potem i tak wstaniesz, zawiesisz aparat na szyi i wyjdziesz ze swojego Airbnb na spotkanie ze street photo.

Wysiłek: zależy od liczby przemierzonych pieszo kilometrów
Lajki: dyskusyjne, street photo klika się gorzej niż miejski skyline o zachodzie słońca (dobrze mieć przynajmniej jednego kota w kadrze)
Ogólna ocena: zbyt subiektywna, żeby była miarodajna. Dla mnie 8/10, dla większości populacji 2/10.

mong kok hong kong
dzielnica mong kok
hong kong
hong kong street photo








Najbanalniejsze ujęcia z Hong Kongu: ryby i ptaki głosu nie mają. Goldfish Market i Bird Garden

Odkąd mieszkam w Australii i kolorowe papugi widzę tam, gdzie ich jedyne słuszne miejsce – czyli na drzewach – trochę trudniej przychodzi mi przechodzenie wzdłuż rzędów klatek z ptakami wystawionymi na sprzedaż w miejscach takich jak Yuen Po Street Bird Garden.

Tak samo trudno mi powstrzymać się od obliczeń w głowie, na ile minut wystarczy tlenu złotej rybce zamkniętej w foliowej torebce. Oraz co się dzieje z rybkami, które nie sprzedadzą się przed tego upływem deadline’u. Ale co, mam je kupić wszystkie i wypuścić do kibla?
Nie moje akwarium, nie moje złote rybki.

Myślałby kto, że łatwiej odnajdę się na giełdzie kwiatów (Flower Market Road), ale tam z kolei serce mi pękało na widok tych wszystkich roślinek, które zabraliby mi na lotnisku w Sydney, więc i tak źle, i tak niedobrze.

Wysiłek: 3/10
Lajki: 6/10
Ogólna ocena: 5/10. Sfotografowane, ale jakim kosztem.

goldfish market hong kong











Najbanalniejsze ujęcia z Hong Kongu: Tsim Sha Tsui

Choćbyście nie wiem jak mocno olali przygotowania do wyjazdu do Hong Kongu, prędzej czy później i tak traficie do Tsim Sha Tsui.
Tu krzyżują się szlaki wszystkich turystów: przypływających promem za grosik z drugiej strony zatoki i wypływających promem za grosik na drugą stronę zatoki; podziwiających skyline za wielką wodą, zasłaniających sobie nawzajem widok na symfonię świateł (naszym zdaniem bardzo słabe widowisko “lasery + muzyka”, codziennie o 20:00), odwiedzających jedno z muzeów, pozujących podczas plenerowej sesji ślubnej pod wieżą zegarową z 1915 roku, kupujących lody dla ochłody i torebki Lous Vitton dla umocnienia statusu społecznego, robiących selfie pod pomnikiem Bruce’a Lee na Alei Gwiazd… wiecie o co chodzi. Times Square, Krupówki, Tsim Sha Tsui.

Zanim umarłam tam na upał i ocknęłam się nad kawą mrożoną w pobliskim centrum handlowym, zdążyłam dać się urzec budynkowi Hong Kong Cultural Centre. Te linie, te kafelki, te podcienia – przedstawiciele geometrycznego nurtu w fotografii ulicznej wszystkich krajów, łączcie się! Zbiórka w Tsim Sha Tsui o 12:00.

Wysiłek: 4/10
Lajki: 7/10
Ogólna ocena: 6/10









Najbanalniejsze ujęcia z Hong Kongu: MONSTER BUILDING

Przyznajcie: myślicie „Hong Kong”, widzicie Yik Cheong Building (tylko jeszcze nie wiecie, że tak się nazywa). Ponure podwórko-studnia, gdzie światła dziennego tyle, co kot by napłakał (gdyby tylko udało mu się dożyć do postapokaliptycznych czasów z tej insta-scenerii).

Nie wiem, czy mieszkańcom miło czytać o sobie, że mieszkają w tzw. “Monster Building”, ale wiem, że skoro wystawili tabliczki z prośbą o nielatanie dronem (i nierobienie zdjęć…), to znaczy, że przeszkadza im zainteresowanie mediów. Social mediów.

Szybko i z (mam nadzieję) uszanowaniem prywatności zrobiliśmy, co swoje i wyszliśmy po angielsku jak Brytyjczycy w 1997 roku.
Kto będzie chciał, ten wspomniane miejsce bez problemu znajdzie na google maps.

Wysiłek: 5/10 – dosyć długo jechaliśmy tam tramwajem
Lajki: 7/10
Ogólna ocena: 7/10. Wyrzuty sumienia nie pozwalają mi przyznać więcej.

atrakcje hong kongu
monster building hong kong
monster building
hong kong yik cheong building
monster building hong kong

Najbanalniejsze ujęcia z Hong Kongu: flat lay w mikromieszkaniu

Gdzie je znaleźć? W Twoim Airbnb.

Zabudowa mieszkalna zajmuje ok. 7% powierzchni Hong Kongu. Zagęszczenie populacji wynosi 6,659 osób na km². Teraz już wiecie, że wysokość tamtejszych bloków to nie sztuka dla sztuki.
Sytuacji nie poprawiają turyści tacy jak Ty i ja, którzy prędzej niż w Hiltonie zatrzymają się na Airbnb, bo taniej. To, że spędziliśmy tydzień w pokoju wielkości łóżka było może i mało komfortowe, ale przynajmniej nie było to łóżko piętrowe, a nas była tylko dwójka.

Polecam ten artykuł, żeby wyjrzeć poza czubek własnego europejskiego nosa.

Oraz kolejne artykuły na niesmigielska.com, nie tylko z Hong Kongu.

Written by Nieśmigielska - 13/11/2019