niesmigielska.com | blog, fotografia, podróże, suchary

Słabe żarty, mocne zdjęcia. Blog fotograficzny z podróżniczym zacięciem.

Wrzuć na Andaluzję
Hiszpania

Wrzuć na Andaluzję

Krew nie woda, morda nie szklanka, Hiszpania nie Włochy. Kto mnie zna, ten wie, że w europejskiej lidze turystycznej kibicuję makaroniarzom i ich makaronom, a ostatnią kroplę krwi prędzej oddam za Forza Italia niż Viva España.

W moim przypadku M jak Miłość oznacza D jak Dolomity (i N jak Neapol), ale kiedy na wspomnienia z folderu road trip po Andaluzji zostaje nałożony filtr wygładzający nierówności, który umniejsza wagę faktu, że w wypożyczalni oszukali nas na 600zł, a potem jeszcze przez pół godziny nie umieliśmy wyjechać z lotniska, a eksponuje churros con chocolate codziennie na śniadanie i coś dobrego con vino codziennie na kolację, wtedy myślisz sobie:

Hiszpania nie Włochy, ale miała swoje momenty.

Nie tyle kiedy, ile gdzie. Nie tyle w południe, ile na południu. W Andaluzji.

I ja te momenty opiszę, z myślą o wszystkich zatwardziałych Włochofilach, którzy planując następny urlop boją się się wyjść ze swojej zona di comfort. Życie naprawdę nie kończy się na tiramisu.

SUCHAR ALERT:

– Co robi mieszkaniec Granady w południe?
.
.
.
– Wrzuca na Anda-luz.

BADUM-TSS!

road trip po andaluzji



Road trip po Andaluzji: Caminito del Rey

Gdybym nie znała tej odrobiny hiszpańskiego, która pozwala mi swobodnie zamówić filiżankę kawy i karafkę wina, byłabym pewna, że Caminito del Rey w przekładzie na polski oznacza mimo że nie lubisz wąwozów to zobaczysz, że ten ci się spodoba.

Zaplanowane na ostatni dzień przejście Caminito okazało się wisienką na torcie road tripu po Andaluzji. Wisienką kandyzowaną (a jednocześnie sugar-free), w podwójnej polewie z belgijskiej czekolady i oprószonej płatkami 24-karatowego złota. Oto dlaczego:

wejscie na cminito del rey

caminito del rey
caminito del rey andaluzja

Z czym to się je?

1. Najlepiej z porannym zimowym słońcem.

Nie wiem jak Wy, ale ja strasznie cierpię zwiedzając widowiskowe miejsca w samo południe, kiedy światło jest tak ostre, a kolory tak wyblakłe, że nawet gdybym podcięła sobie z rozpaczy żyły i wykrwawiła na miejscu, wyglądałabym jak oblana rozwodnionym kompotem.

Wszystkie te problemy rozwiązuje zima. Zima przedłuża życie złotej godziny.

Jednocześnie lekarze i dietetycy alarmują, że…

2. Caminito del Rey może mieć negatywny wpływ na osoby z nietolerancją wysokości.

Ciężko mi wejść w buty (trekkingowe?) osoby, która ewidentnie ma problem ze spacerowaniem po wąskiej kładce przymocowanej na słowo honoru inżyniera i obietnicę prawidłowo wykonanych obliczeń do pionowej ściany, więc nie umiem Wam powiedzieć, czy na Caminito del Rey jest się czego bać. Dla mnie nie jest. Dla mnie zawsze może być wyżej, bardziej wąsko, bardziej pionowo, bardziej bez barierek. Ja przechodząc przez wiszący most specjalnie mocno stawiam kroki, żeby go rozbujać i potem w duchu śmiać się z Waszych przerażonych min. Hehe.

Ale nawet ja, pierwszy chojrak Rzeczpospolitej, kiedy z ciekawością przyglądałam się pozostałościom ścieżki sprzed remontu (widać je na kilku zdjęciach; Caminito del Rey w latach 2014-2015 całkowicie przebudowano), musiałam przyznać: całkiem niezły hardkor. Buen hardcore.

Z formalności:
– bilet na przygodę kwartału kosztuje całe 10 euro i należy go wyklikać odpowiednio wcześniej online.

– do parkingu/miejsca startu zawiezie Was z powrotem autobus za 1,55 € (szlak jest jednokierunkowy).

– jakby co – jeśli Caminito jest pierwszą rzeczą, którą robicie tego dnia (oraz jeśli, tak jak ja, obsesyjnie planujecie posiłki na trasie) – jest gdzie zjeść. Nieopodal parkingu znajdziecie knajpko-kawiarenkę.
















Road trip po Andaluzji: Ronda

Co do Rondy, głosy rozkładały się po równo między turystyczna, panie, nic tam nie ma a panie, było super, warto zobaczyć. Bądź tu mądry i pisz bloga.
Na wszelki wypadek postanowiłam się zbytnio nie podniecać, bo upadek z wysokiego byka boli bardziej.

I to było dobre życiowe zagranie – bo też i prezent, którego się nie spodziewasz, cieszy bardziej.

Mirador del Ronda w grudniu po południu to miejsce, w którym nawet gdyby oświadczyła mi się zupełnie obca osoba, klekając przede mną z pierścionkiem z automatu z 0,50 €, to i tak powiedziałabym tak i jeszcze się popłakała ze wzruszenia.

Słońce coraz niżej, notowania Rondy na giełdzie wspomnień – coraz wyżej. Z punktu widokowego na punkt widokowy robiło się coraz bardziej 9/10, aż doszliśmy do Puente Nuevo i Wąwozu Ej Tajo, i mimo że słońce zaraz zaszło zupełnie, to i tak był to highlight na życiowej osi czasu.

Pamiętajcie jedno: Ronda w grudniu po popołudniu to niekoniecznie ta sama Ronda co w czerwcu o czternastej. W grudniu po południu temperatury dają żyć, słońce zachodzi nam prosto w oczy, a obecność turystycznej braci spod znaku Barana nie daje się aż tak we znaki.


mirador del ronda
ronda hiszpania
ronda andaluzja
ronda zachód slonca
ronda andaluzja
puente nuevo ronda
atrakcje andaluzji ronda
road trip po andaluzji ronda
ronda andaluzja
ronda wąwóz ej tajo
andaluzja ronda

Road trip po Andaluzji: Granada


– ale o tym już było w osobnym (i obszernym) wpisie.

TL;DR – Granada pany. Chętnych, żeby poznać więcej szczegółów zapraszam na coś słodkiego: Granada, Tiki Taki i Kasztanki.

granada
granada andaluzja
granada hiszpania

Road trip po Andaluzji: Sewilla

Przyznaję, że Sewillę potraktowaliśmy po macoszemu, ale powiedzcie sami: czy jeśli się właśnie zjadło obiad z gwiazdką Michelin (Granada), to czy jakakolwiek kolacja na tym wyjeździe (Sewilla) może Wam jeszcze smakować?
Nawet dziadkowie nie kochają wszystkich wnuków po równo – nic dziwnego że i nam po pobycie w Granadzie zabrakło serca do Sewilli.

Żeby było sprawiedliwie: nam Sewilla odmówiła darmowych tapas, ale my nie chowamy urazy i nie odmawiamy splendoru Plaza de España. Ludzcy z nas państwo.











Road trip po Andaluzji: Sierra Nevada

Możliwe, że jesteśmy jedynymi znanymi Wam ludźmi, którzy na wakacje do Hiszpanii pakują raki.
Wszyscy inni zacierają ręce na myśl o słońcu, flamenco, tapas, pomarańczach – a my do kompletu dorzucamy po softshellu i parze grubych rękawiczek.

Niby kupiliście bilety na grudzień, ale też bez przesady, chyba nie będzie tak zimno? – anonim

Zasadniczo, przez 9,999/10 czasu, nie było.
Brakujący promil to ostatnie metry zimowego podejścia na Pico de Veleta (3 398 m n.p.m.), trzeci najwyższy szczyt kontynentalnej Hiszpanii.
Dla innych ośnieżone szczyty Sierra Nevada to coś, na co patrzy się z Granady – dla nas cel sam w sobie.
Teraz za każdym razem, kiedy będziecie sączyć sangrię w knajpianym ogródku w Granadzie i Wasz wzrok zawiesi się na szczycie Pico de Veleta (a zawiesi się na pewno, bo jest bardzo charakterystyczny) możecie pomyśleć: oho! Nieśmigielska tam była.

Nie powiedzialabym, że widok ze szczytu był warty każdego wysiłku (nie miałabym nic przeciwko, żeby zmęczyć się mniej), ale dla nas wyjątkowo liczyło się co innego – satysfakcja. Zimowego wejścia na trzytysięcznik w kolekcji rzeczy, które zrobiłam dla dobrego zdjęcia jeszcze nie miałam.










Nie chodzisz po górach?

Nie ma problemu.

W Sierra Nevada zimą się jeździ po górach.

Sama chętnie zamieniłabym kijki trekkingowe na kijki narciarskie, ale Tomasz ślubował mi miłość, wierność i uczciwość małżeńską, a nie wspólną jazdę na nartach.

Gdybyś ktoś powiedział Tomaszowi: założysz teraz narty albo Twoja żona umrze – przeliczyłby się.
Próbowaliśmy wszystkiego: od zajęć grupowych do terapii biegówkowej.
Wszystko, co rusza się Tomaszowi pod nogami, jest mu obce. Nogi są od tego, żeby twardo stąpały po ziemi, a nie ślizgały się nie wiadomo po co i dokąd.

Nie jeździsz na nartach?

Nie ma problemu.

W Hoya de la Mora wypożyczysz sanki.

Sanki są dla dzieci?

Nie ma problemu.


To może uprawiasz wyczynowo spanie w górskim schronisku z wyżywieniem*?

Chcę przez to wszystko powiedzieć, że nawet jeśli aktywność fizyczna jest Wam obojętna, ale przyjemność z przebywania w towarzystwie trzytysięczników – jakby mniej, to podczas road tripu po Andaluzji wbijcie w nawigację Hoya de la Mora i dajcie się ponieść przygodzie.

*Polecamy gorąco spanie w Albergue Universitario de Sierra Nevada, ale zupę na kolację – tylko jeśli jesteście bardzo, bardzo głodni.










Torcal de Antequera

Hiszpańska odpowiedź na polskie Góry Stołowe, więc klimat znacie (dodatkowe doświadczenie z Błędnych Skał i Szczelińca mile widziane).
Różnica polega na tym, że zamiast godziny drogi od Wrocławia, Torcal de Antequera znajdują się godzinę drogi od Malagi. A teraz najlepsze – poza biletem lotniczym do Hiszpanii i wypożyczeniem auta – wejście jest darmowe. Poza tym teren do obejścia jakby większy, skały jakby bardziej spiętrzone, a widoki po drodze jakby bardziej podobające się.

Me gusta, Tomasz mówi, że niekoniecznie. I tylko zdjęcia nie kłamią, więc niech każdy osądzi zasadność umieszczenia pinezki z Torcal de Antequera na trasie objazdu po Andaluzji sam.
















Road trip po Andaluzji: Malaga?

Miejsce Malagi na mapie road tripu po Andaluzji jest tam, gdzie miejsce wszystkich miast, z których nic nie zapamiętaliśmy, bo niczym ciekawym się nie wyróżniały.

Ale nawet wliczając Malagę do andaluzyjskiej średniej, z czystym sumieniem mogę napisać:

Hiszpania to nie Włochy… ale też może być.

W następnym odcinku bloga niesmigielska.com będą jaja jak wombaty. Zapraszam już dziś, chociaż zupełnie nie wiem, kiedy to będzie.



Written by Nieśmigielska - 24/05/2019